Myśliwce frontowe czwartej generacji MiG-29 jeszcze do niedawna były wizytówką Sił Powietrznych RP. Dzisiaj, niestety, przywołują raczej negatywne skojarzenia związane z kolejnymi awariami i katastrofami. Jeszcze w 2016 roku w polskich barwach latały 32 MiGi-29. Od tego czasu Siły Powietrzne straciły cztery z nich. Dzisiaj polskie lotnictwo ma na stanie 28 myśliwców MiG-29, 18 przestarzałych samolotów myśliwsko-bombowych Su-22 sprzed ponad 30 lat — które poza Polską wciąż wykorzystuje się tylko w Libii, Syrii i Angoli — oraz 48 myśliwców F-16, które weszły do służby w 2006 roku. Ministerstwo Obrony Narodowej próbuje zaradzić tej sytuacji, przyspieszając realizację programu Harpia.
MiG-29 w Siłach Powietrznych RP

Fot. Paul Nelhams
Pierwsze MiGi-29 trafiły do nas ze Związku Radzieckiego w 1989 roku. Kupiliśmy wtedy od Sowietów 12 fabrycznie nowych maszyn. Kolejne 10 samolotów to używane maszyny otrzymane od Czechów sześć lat później. W 2003 roku, kiedy Niemcy rezygnowali z eksploatacji swoich egzemplarzy tego modelu, udało nam się pozyskać 22 MiGi za symboliczną kwotę 1€ za sztukę, jednak ze względu na ich znaczne zużycie do służby weszło jedynie 14 z nich w najlepszym stanie.
Jak dotąd samoloty te cieszyły się bardzo dobrą opinią. Uchodziły za skuteczne i bezpieczne myśliwce przewagi powietrznej i świetnie prezentowały się na przeróżnych pokazach. Nie były one jednak przygotowane na tak długą eksploatację, jaką zafundowały im Siły Powietrzne. W zależności od stopnia eksploatacji producent zakładał ich trwałość na 20-25 lat. Drugim problemem była kwestia części, które z powodu braku możliwości pozyskiwania ich od producenta musiały być kupowane przez pośredników, na rynku wtórnym bądź produkowane bez licencji w polskich zakładach. Najpewniej z tych czynników wynika ostatnia seria awarii i wypadków, w której to MiGi-29 tracimy praktycznie co roku:

- 11 czerwca 2016 — pożar MiGa w bazie w Kluczborku i skreślenie ze stanu,
- 18 grudnia 2017 — katastrofa w okolicy Mińska Mazowieckiego,
- 6 lipca 2018 — katastrofa pod Pasłękiem; pilot nie przeżył mimo tego, że katapultował się przed uderzeniem maszyny o ziemię,
- 4 marca — rozbity MiG w okolicy Stoczka na Mazowszu.
Dodatkowo w lutym tego roku wstrzymano loty MiGów ze względu na dehermetyzację kabiny, która zmusiła pilota do skorzystania z awaryjnej instalacji tlenowej oraz lądowania awaryjnego. Te zdarzenia, konieczność zastąpienia muzealnych Su-22 oraz fakt, że Polska jest jednym z 3 ostatnich państw NATO wciąż eksploatujących MiGi-29 i ostatnim, które wciąż nie podjęło decyzji o ich wycofaniu, skłoniły Ministerstwo Obrony Narodowej do przyspieszenia realizacji programu Harpia, będącego najważniejszym elementem podpisanego niedawno przez ministra Błaszczaka Planu Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych.
Program Harpia
Harpia to nazwa programu, którego zadaniem jest zwiększenie możliwości polskich Sił Powietrznych poprzez wyposażenie ich w samoloty nowej generacji zastępujące wysłużone konstrukcje radzieckie. W dokumencie Ministerstwa Obrony Narodowej czytamy:
„Program HARPIA
Pozyskanie samolotu wielozadaniowego nowej generacji, który wprowadzi nową jakość w działaniach lotniczych. Samolot wielozadaniowy będzie operować w środowisku antydostępowym i sieciocentrycznym oraz będzie współpracował z komponentem sojuszniczych sił powietrznych”
Plan Modernizacji Technicznej do 2026 r.
Z tego dosyć lakonicznego opisu możemy wywnioskować, że chodzi o nowoczesny samolot wielozadaniowy zdolny do prowadzenia działań na nowym polu walki, w którym centralnym elementem jest sieć umożliwiająca w czasie rzeczywistym wymianę informacji kluczowych z punktu widzenia prowadzenia operacji takich, jak choćby położenie jednostek własnych, wrogich i sojuszniczych. Kolejnym elementem jest współpraca z komponentem sojuszniczych sił powietrznych, co z oczywistych powodów ogranicza potencjalnych dostawców do państw członkowskich NATO. Istotne jest tutaj sformułowanie „nowej generacji”, które nie precyzuje, która generacja konkretnie miałaby to być. Minister Błaszczak jednak w swoich wypowiedziach stara się precyzować tę kwestię:
„Oczekuję zarówno od szefa Sztabu Generalnego, jak również od szefa Inspektoratu Uzbrojenia podjęcia natychmiastowych działań, aby zrealizować to zadanie. Chcemy zakupić 32 samoloty wielozadaniowe piątej generacji”
Mariusz Błaszczak

Fot. USAF
Ta wypowiedź ministra ogranicza zakupy do jednego modelu samolotu, czyli Lockheed Martin F-35 — jedynego dostępnego obecnie na rynku myśliwca piątej generacji (F-22 nie jest przeznaczony na eksport). Jest to kontrowersyjna decyzja, głównie ze względu na koszty takiego przedsięwzięcia. Zakłada się kupno 32 nowych maszyn, które miałyby zastąpić 46 poradzieckich samolotów MiG-29 i Su-22. Jeden samolot F-35 to wydatek około 350 mln zł. Wobec tego za same samoloty należałoby zapłacić 11,2 mld zł, a do tego dochodzą jeszcze koszty budowy całej infrastruktury do obsługi zupełnie nowego samolotu, której u nas brak ze względu na to, że nie uczestniczyliśmy w programie F-35/JSF. Kolejne problemy to konieczność likwidacji jednej z eskadr — a, co za tym idzie, bazy Sił Powietrznych ze względu na ograniczenie liczby samolotów — oraz długi czas oczekiwania na potencjalną dostawę, mogący wynieść nawet ponad 5 lat. Jest to istotny problem, ponieważ — co zresztą podkreśla się w samym Ministerstwie — przestarzałe samoloty należy wymienić jak najszybciej.

Fot. Lockheed Martin
Alternatywą dla F-35 są myśliwce F-16 w wersji Block 70, którymi zdecydowano się zastąpić MiGi-29 w Bułgarii oraz Słowacji. Są to myśliwce zwane przez niektórych maszynami generacji 4,5, które dzielą z F-35 dużą ilość sprzętu. Znaczącą różnicą między tymi samolotami jest brak właściwości stealth myśliwca F-16, jednak w przypadku przenoszenia uzbrojenia pod skrzydłami (co ze względu na priorytety w polskich Siłach Powietrznych jest niezbędne), F-35 i tak traci swoją przewagę w tej kwestii. Za wyborem F-16 Block 70 przemawia również cena myśliwca — niższa o prawie 100 mln zł za sztukę — oraz brak konieczności budowy nowej infrastruktury, ponieważ takowa istnieje u nas już od kilkunastu lat.
Pozwala to sądzić, że brak sprecyzowanej generacji nowego samolotu dla Sił Powietrznych jest furtką dla Ministerstwa do wycofania się z F-35 po zderzeniu z problemami finansowymi spowodowanymi koniecznością zrealizowania choćby części kosztownych obietnic wyborczych (nie zapominajmy o podwójnych wyborach w tym roku) oraz potencjalnymi terminami dostaw. Czas pokaże, czy rzeczywiście z tej furtki skorzystają.
Źródła:
– Ministerstwo Obrony Narodowej
– Defence24
– Polskie Skrzydła
– TVN24