Wkraczając w dwudziesty pierwszy wiek kwestia tortur zdawała się pozostawać jedynie niechlubnym elementem historii — przynajmniej z normatywnego punktu widzenia. W społeczności międzynarodowej przyjęto definicję tortur (Konwencja w sprawie zakazu stosowania tortur oraz innego okrutnego, nieludzkiego lub poniżającego traktowania albo karania z 10 grudnia 1984 roku) oraz bezwzględnie zakazano ich stosowania:
„Nikt nie może być poddany torturom ani nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu albo karaniu” (art. 3 Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności)
Po atakach al-Kaidy na World Trade Center w 2001 roku dynamika wydarzeń na arenie międzynarodowej uległa zmianie, a wraz z nią kwestia postrzegania bezpieczeństwa. Wśród polityków, prawników, filozofów, etyków oraz społeczeństwa zaobserwowano znaczny wzrost zainteresowania szeroko pojętą problematyką bezpieczeństwa. Wraz z rozpoczęciem przez USA „światowej wojny z terroryzmem” swój początek miała również debata o tym, czy tortur nie należy traktować jako instrument, za pomocą którego można dotrzeć do pożądanych informacji. Rozpoczęcie owej debaty było tym bardziej interesujące, że narodziło się właśnie w Stanach Zjednoczonych, które postrzegane były (i być może nadal są) jako symbol wolności i demokracji.
TAJEMNICZE WIĘZIENIA
Problem tortur przylgnął do Stanów Zjednoczonych praktycznie z dnia na dzień. Świat obiegły szokujące informacje o tym, że w bazie Guantanamo (Kuba) oraz w więzieniu Abu Ghraib (Irak) przetrzymywane są osoby podejrzane o terroryzm. Okazało się, że sposób, w jaki ich traktowano, był — eufemistycznie rzecz ujmując — daleki od humanitarnego.

Doradcy prawni Białego Domu, prawnicy, sędziowie i profesorowie żywo uczestniczyli w dyskusji, mającej na celu legitymizację praktyk, których dopuszczano się we wspomnianych wyżej ośrodkach. Oliwy do ognia dolało upublicznienie informacji o specyficznym transferze więźniów poza granice USA. Wiązało się to z faktem, że Stany Zjednoczone jako — co do zasady — państwo prawa, nie dopuszczały, aby na ich terytorium dochodziło do tortur, mających na celu uzyskanie wyjaśnień. Dlatego też podejrzani o terroryzm przekazywani byli w ręce odpowiednich służb państw sojuszniczych, które miały dość „liberalny” stosunek do stosowania tortur. Przez taką praktykę pojawiły się określenia takie, jak tortury ze źródła zewnętrznego (outsourcing torture), tudzież tortury na zlecenie (torture by proxy).

POCZĄTEK DEBATY
Po wydarzeniach z 11 września w gazecie Los Angeles Times ukazał się artykuł napisany przez Alana M. Dershowitza, profesora prawa z Uniwersytetu Harvarda. Jego tytuł brzmiał „Is There Torturous Road to Justice?”, co można przetłumaczyć jako pytanie autora o to, czy droga przez tortury może prowadzić do sprawiedliwości. Według Dershowitza w społeczeństwie istniało oczekiwanie, by organy państwa były w stanie zdobywać więcej informacji na temat czyhających niebezpieczeństw, co pozwoliłoby uchronić państwo przed kolejnymi zamachami terrorystycznymi. Pomysłem autora była propozycja, aby do kompetencji sądu dodać możliwość wydawania upoważnień do tortur (torture warrant). Wówczas Federalne Biuro Śledcze mogłoby, zgodnie z prawem, stosować pewne niezagrażające życiu formy nacisku fizycznego, które miałyby zmusić przesłuchiwanego do mówienia. Zaproponował on również formę owego nacisku, która miałaby przybrać postać wbijania wysterylizowanych igieł pod paznokcie podejrzanej osoby.
Większość osób biorących udział w dyskusji wypowiedziało się krytycznie na temat pomysłu samego upoważnienia. Podnoszono głosy, że taki pomysł nie ma walorów praktycznych, ponieważ jednym z najważniejszych czynników podczas przesłuchań jest jak najszybszy czas, aby wydobyć pożądane informacje. Służbom zabrakłoby tego czasu, aby przygotować odpowiedni wniosek formalny, który następnie skierowano by do sądu. Kolejnym problemem byłoby wręcz niemożliwe szybkie rozpatrzenie przez sędziego takiego wniosku, a co za tym idzie wydanie stosownego upoważnienia przeciągnęłoby się w czasie.
TYKAJĄCA BOMBA
Dershowitz zdawał sobie sprawę z tego, że jego teza jest co najmniej szokująca, zwłaszcza że dotyczy ona narodów „cywilizowanych”. Jednak według niego skorzystanie z takiego nadzwyczajnego środka, jakim niewątpliwie są tortury, byłoby możliwe jedynie w sytuacjach, które określa się jako „scenariusz tykającej bomby” (the ticking bomb scenario). To właśnie ten scenariusz zdominował rozważania dotyczące legalizacji tortur, które toczą się od początku XXI wieku. Konstrukcję takiego przypadku można podzielić na kilka elementów. Pierwszy z nich zakłada realną groźbę katastrofy (najczęściej mowa o eksplozji bomby), której skutkiem będzie śmierć niewinnych ludzi. Na drugim miejscu jest założenie, że policja oraz inne służby nie mają informacji o miejscu podłożenia ładunku, ale ujęty został podejrzany, który posiada taką wiedzę. Trzecim założeniem jest brak możliwości ewakuacji ludzi bez szybkiego uzyskania informacji o miejscu eksplozji. Zwolennicy legalizacji tortur w tym momencie stawiają pytanie: czy po zaistnieniu takich okoliczności dopuszczalne jest torturowanie podejrzanego w celu wydobycia cennych informacji?
Stowarzyszenie Zapobiegania Torturom (The Association for the Prevention of Torture) przygotowało w 2007 raport, w którym widnieje zapis, że scenariusz tykającej bomby oparty jest na manipulacji słuchaczy, a konkretniej na ich emocjonalnej reakcji. Wytknięto, że scenariusz ten oparty jest na mieszance gniewu oraz strachu. Przeciwnicy takiego scenariusza wykazali, że istnieje małe prawdopodobieństwo zaistnienia wszystkich jego przesłanek. Można więc spotkać się ze stwierdzeniami, że nie jest to „scenariusz tykającej bomby”, a raczej „fantazja tykającej bomby” (the fantasy of the ticking bomb scenario).
KONTROWERSJE
Jednym z elementów całej debaty o torturach jest sama osoba podejrzanego. Najważniejszym pytaniem, jakie należałoby zadać, jest to, skąd właściwie będzie wiadomo w stu procentach, że dana osoba faktycznie posiada pożądane informacje? Skąd organy ścigania, już na etapie śledztwa (!), będą mieć pewność co do zarzutów (o posiadanie informacji na temat zamachu) postawionych danej osobie, skoro nie doszło do rozprawy sądowej i osoba ta nie została skazana? Co z mantrą wynikającą z samej Konstytucji Stanów Zjednoczonych: innocent until proven guilty (niewinny do czasu udowodnienia winy)? Czy można podważyć godność fizyczną i cielesną człowieka, stosując tortury w oparciu na prawdopodobieństwie, a nie pewności?
Większość tych pytań pozostaje, przynajmniej formalnie, bez jednoznacznej odpowiedzi. Warto jednak mieć na uwadze, że tortury łączą się z niesamowitym bólem, zarówno cielesnym, jak i psychicznym. Trudno zaprzeczyć, że — niezależnie od celu — są one gwałtem na ludzkiej godności. Zasadnym wydaje się stwierdzenie, że osoba postrzegająca potencjalną ofiarę tortur jako osobę bez ludzkiej godności, sama wyrzeka się własnej. W mojej opinii bez względu na usprawiedliwianie i próbę legitymizacji tortur, są one podważeniem wszystkiego, czym jesteśmy — zaprzeczeniem istoty człowieczeństwa.
ŹRÓDŁA:
- Sebastian Sykuna, „Tortury w XXI wieku. Władza publiczna na granicy etyki, polityki i prawa”, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego, Gdańsk 2013.
- The Association for the Prevention of Torture, „Defusing the Ticking Bomb Scenario”, https://www.apt.ch/content/files_res/tickingbombscenario.pdf (stan na 11 października 2018 r.)
- Konwencja w sprawie zakazu stosowania tortur oraz innego okrutnego, nieludzkiego lub poniżającego traktowania albo karania z dnia 10 grudnia 1984 r.
- Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności z dnia 4 listopada 1950 r.
- https://www.newyorker.com/magazine/2004/05/10/torture-at-abu-ghraib
- https://www.voanews.com/a/images-from-abu-ghraib-prison-in-iraq/1580454.html