Czarne kombinezony, maski przeciwgazowe i kłęby dymu. Tak prezentuje się nagranie, które ujawniło i rozsławiło jedną z najlepszych jednostek specjalnych na świecie.
Rok 1979 w prowincji Chuzestan. W południowo-zachodnim Iranie wybucha powstanie przeciwko nowym irańskim władzom, które wcześniej, podczas rewolucji islamskiej, obaliły szacha Mohammada Rezę Pahlawiego. Jedną z organizacji wspierającą powstanie jest Demokratyczny Front Wyzwolenia Arabistanu i to właśnie sześciu jej członków było odpowiedzialnych za atak na ambasadę Iranu w Wielkiej Brytanii. Jaki był ich cel? Zmuszenie władz w Iranie do wypuszczenia 91 przetrzymywanych w więzieniach powstańców.
Przygotowanie
Terroryści przyjechali do Londynu, legitymując się irackimi paszportami, 31 marca 1980 roku. Wynajęli mieszkanie i starali się zwyczajnie wmieszać w tłum. Według służb to właśnie wtedy nawiązali kontakt z przedstawicielami irackiej ambasady, którzy mieli zorganizować dla nich broń. Dopiero w Londynie przygotowano plan zamachu. Postanowiono, że atak zostanie przeprowadzony 30 kwietnia.
Początek

30 kwietnia około godziny 9:00 terroryści wyszli z mieszkania i przez mniej więcej dwie godziny krążyli po mieście. Przypuszcza się, że w tym czasie odebrali broń przemyconą w irackiej poczcie dyplomatycznej. Terroryści zwracali się do siebie pseudonimami Oan (szef), Fajsal, Hassan, Abbas, Ali i Makki.
Około godziny 11:30 przyjechali pod ambasadę Iranu. Uzbrojeni w karabinki AK i pistolety maszynowe Scorpion wtargnęli do budynku ambasady i sterroryzowali policjanta Trevora Locka, któremu jednak udało się włączyć system alarmowy. Napastnicy przeszukali go niedbale, przez co umknęło im, że Lock był uzbrojony w sześciostrzałowy rewolwer.
W zamieszaniu kilka osób podjęło próbę ucieczki; tylko trojgu się powiodło. Terroryści w kilka minut opanowali budynek i wzięli za zakładników pracowników ambasady oraz kilku obcokrajowców. Łącznie było to 26 osób.
Policja przyjechała na miejsce chwilę po otrzymaniu sygnału, jednak, nie znając sytuacji, ograniczyła się tylko do zabezpieczenia terenu i powiadomienia służb antyterrorystycznych. O godzinie 15:15 szef terrorystów przekazał policji pierwsze żądania. Oczekiwał, że do południa 1 maja irańskie władze wypuszczą więźniów przetrzymywanych w Chuzestanie. Zagroził też, że jeżeli jego żądanie nie zostanie spełnione, wszyscy zakładnicy zostaną zastrzeleni, a budynek ambasady wysadzony w powietrze. Około godziny 16:30 terroryści wypuścili jedną z pracownic ambasady, ponieważ skarżyła się na złe samopoczucie i wymiotowała, a zakładnicy przekonali ich, że jest w ciąży.
Witajcie nieznajomi
Ze względu na brak współpracy ze strony władz irańskich, które zaczęły podejrzewać Brytyjczyków o zainicjowanie tego ataku jako zemstę za trwający w tamtym czasie kryzys w amerykańskiej ambasadzie w Teheranie, brytyjskie władze podjęły decyzję o zastosowaniu wobec terrorystów brytyjskiego prawa. Złamano tym samym prawo międzynarodowe, zgodnie z którym budynek ambasady jest suwerennym terytorium kraju, do którego należy placówka. Rozpoczęto procedury przewidziane na wypadek zamachu terrorystycznego, które zostały opracowane po ataku w Monachium w 1972 roku. Do Londynu ściągnięto specjalistów od działań antyterrorystycznych oraz nikomu nieznanych mężczyzn w czarnych kombinezonach, maskach przeciwgazowych i z pistoletami maszynowymi MP-5. Byli to operatorzy tajnej jeszcze w tamtych czasach jednostki SAS (Special Air Service) z oddalonej o 150 mil od Londynu bazy w Hereford.
Przebieg operacji
1 maja 1980 roku na miejsce przybyli żołnierze SAS i rozpoczęli przygotowania do ewentualnego szturmu na budynek. Opracowano szczegółowy plan ataku tak, aby w dogodnym momencie go rozpocząć. Przygotowano pomieszczenia na wzór planu ambasady, co miało umożliwić komandosom przystosowanie się i zapamiętanie rozkładu pokoi — takie rozwiązania nazywa się killing house. Tego samego dnia z przyczyn zdrowotnych został wypuszczony jeden z zakładników.
W ramach prowadzonych negocjacji udało się przesunąć termin realizacji żądań, starając się maksymalnie zyskać na czasie. Jednak brytyjskie władze nie miały zamiaru ich spełniać. Równocześnie policyjni technicy zaczęli montowanie urządzeń podsłuchowych w ścianach, aby zdobyć informacje o sytuacji wewnątrz budynku. Obawiając się dekonspiracji, dowódcy poprosili władze miasta, aby przeprowadziły fikcyjne prace remontowe instalacji gazowych, co dałoby doskonałą przykrywkę do dalszego zbierania informacji. Jednak dodatkowe zamieszanie nie spodobało się terrorystom i zażądali oni przerwania prac, w związku z czym trzeba było znaleźć inne źródło hałasu. Poproszono więc władze lotniska w Heathrow, aby samoloty podchodzące do lądowania przelatywały niżej nad miastem.
2 maja 1980, o godzinie 9:30 jeden z terrorystów pojawił się w oknie ambasady, żądając od policji dostępu do telefonu lub systemu telex, co pozwoliłoby im nawiązać kontakt z mediami. Władze wykorzystały to żądanie do mediacji.
3 maja terroryści otrzymali możliwość wygłoszenia oświadczenia na antenie BBC w zamian za wypuszczenie 2 zakładników. Uwolnionymi byli sekretarz ambasady Hiyech Kanji i pakistański turysta Ali Guil Ghanzafar. Ten drugi zawdzięczał wolność swojemu chrapaniu — budził zakładników, co, kolokwialnie rzecz ujmując, działało terrorystom na nerwy.
4 maja brytyjskie władze dalej próbowały kontynuować rozmowy z przywódcami państw arabskich, starając się namówić ich do negocjacji z terrorystami, którzy byli coraz bardziej nerwowi. Bez rezultatów.
Decydujący dzień
5 maja to dzień szturmu. Od rana sytuacja się pogarszała. Terroryści, widząc brak konkretnych działań, zaczęli grozić, że zabiją zakładników. Tym razem spełnili swoje groźby. O godzinie 13:15 zastrzelili rzecznika prasowego ambasady, Abbasa Lavasaniego. Jego ciało zostało wyrzucone przed budynek.

Obawiając się eskalacji przemocy, minister spraw wewnętrznych Willie Whitelaw po naradzie z dowódcą SAS Peterem de la Billière’em i rozmowie z premier Margaret Thatcher wydał rozkaz rozpoczęcia szturmu. Operacja otrzymała kryptonim „Nimrod”.
Plan szturmu dzielił operatorów SAS na dwa zespoły: czerwony i niebieski. Zespół niebieski atakował od frontu ambasady, a czerwony z dachu i od tyłu budynku. Dodatkowo do komandosów została dostarczona wiadomość: „Pani premier daje nam zielone światło. Mamy załatwić sprawę. Jeszcze jedna rzecz — Maggie nie życzy sobie żadnych problemów na zewnątrz ambasady”. Żołnierze wiedzieli, co oznaczają te słowa: żaden z terrorystów nie ma prawa przeżyć.
Dokładnie o 19:23 rozpoczęto odbijanie zakładników. Podczas schodzenia na linie jeden z komandosów grupy czerwonej zaplątał się, a drugi z żołnierzy przy próbie jego uwolnienia przypadkowo rozbił okno, co zaalarmowało terrorystów.


W jednym z pokoi znajdowali się Oan i Lock. Oan podniósł pistolet i wycelował w operatora drużyny niebieskiej widocznego w korytarzu. W tym momencie Lock wyciągnął rewolwer, który ukrywał przez 6 dni i rzucił się na terrorystę. Komandosi wpadli do pokoju i zobaczyli dwie szamocące się uzbrojone postaci. Rozpoznali twarz terrorysty i zabili go na miejscu. W kolejnym pokoju komandosi wśród kłębów dymu spostrzegli ogłuszonego mężczyznę trzymającego się za głowę, a na podłodze obok niego leżący pistolet — ten człowiek również został zabity. Huk eksplozji i strzałów spowodował, że zakładnicy zaczęli krzyczeć z przerażenia. Ich krzyk zdezorientował terrorystów, którzy zdali sobie sprawę z przegranej i postanowili się poddać. Rzucili broń na ziemię i podnieśli ręce do góry. Do pokoju wpadło dwóch komandosów, którzy widząc poddających się terrorystów, bez słowa ustawili ich pod ścianą i zabili strzałami w tył głowy.
Antyterroryści, realizując główny cel operacji, wyprowadzili zakładników i skierowali ich do ogrodu, ustawili się na schodach i uważnie przyglądali się zbiegającym, przerażonym ludziom. Jeden z komandosów nagle chwycił jakiegoś mężczyznę. Przez ułamek sekundy patrzył mu w twarz, po czym zaczął krzyczeć do kolegów na dole „bad guy, bad guy” i zepchnął go ze schodów. Na dole złapało go dwóch żołnierzy, rzucili nim o ścianę i rozstrzelali. Z dłoni wypadł mu granat; na szczęście, nieodbezpieczony.
Po położeniu wszystkich zakładników w ogrodzie i związaniu rąk komandosi usłyszeli jak jeden z zakładników krzyknął : „To on! To terrorysta!” i zobaczyli jak wskazuje ruchem głowy leżącego obok mężczyznę. Podnieśli go i po krótkim przyjrzeniu się nie mieli wątpliwości — był to Fowzi Badavi Nejad, który podczas oblężenia używał pseudonimu Ali. Podnieśli go i poprowadzili do budynku ambasady. Tam roiło się już od policjantów i dziennikarzy, ich obecność uratowała Alego przed egzekucją. Operatorzy przekazali mężczyznę policjantom, po czym wsiedli do czarnych Range Roverów i odjechali. Ogłoszono, że operacja zakończyła się sukcesem.
Mimo incydentu z rozbitą szybą, który pozbawił komandosów elementu zaskoczenia, cały szturm trwał zaledwie 17 minut. Tylko tyle potrzebowali oni, żeby zneutralizować zagrożenie.
Skutki
Przewidywano, że około 40% zakładników może ucierpieć w trakcie szturmu, rzeczywistość jednak zaskakuje. Udało się uratować prawie wszystkich. Pięciu terrorystów oraz jeden zakładnik zostali zabici, jeden operator SAS i kilku zakładników zostało rannych. W budynku ambasady w trakcie odbijania zakładników wybuchł pożar; wyremontowano go dopiero w 1993 roku. Z powodu porażki zamachu upadł Demokratyczny Ruch Wyzwolenia Arabistanu, a za nim cały ruch separatystyczny w Chuzestanie.

Rząd Margaret Thatcher zyskał duże poparcie społeczne, a jednostka SAS międzynarodową sławę, co jednak nie było na rękę jej dowódcom. Stało się tak, ponieważ akcja była przeprowadzana na oczach całego świata. Bezpośrednimi świadkami byli dziennikarze kilkunastu stacji telewizyjnych, a nagrania czarnych kombinezonów wkraczających do białego budynku dotarły do milionów ludzi. To właśnie wtedy świat dowiedział się o istnieniu tej elitarnej jednostki i na własne oczy zobaczył jej skuteczność. Był to pierwszy test rządu Margaret Thatcher, uznany za zdany celująco. Premier utwierdziła brytyjskie władze, jak i resztę państw w przekonaniu, że warto mieć drogą, ale specjalistyczną jednostkę.

Żołnierze SAS zostali oskarżeni o nadmierną brutalność i morderstwo, jednak sprawę umorzono.
Bohater i szczęśliwiec
Trevor Lock za swoją postawę otrzymał najwyższe cywilne odznaczenie — Medal Jerzego (ang. George Medal, GM) i został okrzyknięty bohaterem. Pracował w policji do 1992 roku, kiedy odszedł na emeryturę. Fowzi Badavi Nejad — jedyny terrorysta, któremu udało się przeżyć — został skazany na dożywocie; wyszedł z więzienia po 28 latach. Obrońcy praw człowieka zablokowali jego ekstradycję do Iranu, gdzie czekała go kara śmierci. Mieszka w Londynie i utrzymuje się z zasiłku.
Źródła:
- https://www.smartage.pl/atak-iranska-ambasade-londynie/
- http://polimaty.pl/2014/10/operacja-nimrod/
- https://www.warhistoryonline.com/history/operation-nimrod-iranian-embassy.html