Niedawna elekcja we Francji dla postronnego obserwatora mogła przypominać bardzo zacięty mecz, który dostarczył więcej emocji niż niejedno spotkanie rozgrywane w trakcie tegorocznego EURO, a na pewno więcej niż te ekipy Didiera Deschampsa. Skazywana przez wszystkich na porażkę drużyna przez wiele lat znajdowała się na peryferiach wielkiej piłki. Pod wodzą nowego trenera (a raczej trenerki) systematycznie zaczęła piąć się w górę, by w końcu dojść do wielkiego finału i objąć w nim prowadzenie. Gdy zwycięstwo wydawało się na wyciągnięcie ręki, wszystko nagle się zawaliło, głównie z powodu błędu sędziego.
Wybory
Na początku czerwca Francją wstrząsnęła sensacyjna wiadomość: prawicowe Zjednoczenie Narodowe w wyborach do Parlamentu Europejskiego zdobywa aż 32% i znacznie pokonuje prezydencką Odnowę, którą poparło 15% Francuzów. Równie zaskakująca była reakcja głowy państwa – Emmanuel Macron zdecydował się rozwiązać parlament i rozpisać przedterminowe wybory, które miały odbyć się w dwóch turach 30 czerwca i 7 lipca.
Faworyt wyścigu mógł być tylko jeden. Budzące wiele kontrowersji Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen w poprzednich wyborach nad swoim głównym rywalem zdobyło ponad dwukrotną przewagę. Gdyby ta sytuacja się powtórzyła zwycięzca byłby oczywisty. Aby zapobiec takiemu scenariuszowi szereg partii lewicowych utworzył wspólną listę – Front Ludowy. Jednak nawet ta formacja według sondaży znajdowała się za prawicą.
Pierwsza tura nie przyniosła zaskoczenia. Wyniki przedstawiały się następująco:
- Zjednoczenie Narodowe 33.22% – 38 mandatów pewnych
- Front Ludowy 28,06 % – 32 mandaty pewne
- Odnowa 20,04 % – 2 mandaty pewne
- Republikanie 6,57 % – 1 mandat pewny
Reszta z 577 miejsc w parlamencie francuskim miała zostać rozdzielona w drugiej turze. Tutaj mieliśmy jednak do czynienia z niespodzianką. Najwięcej deputowanych do parlamentu wcale nie wprowadziło Zjednoczenie Narodowe. Przyjrzyjmy się wynikom II tury wyborów i ostatecznemu podziałowi mandatów:
- Front Ludowy 25,68 % – 180 mandatów
- Odnowa 23,14 % – 159 mandatów
- Zjednoczenie Narodowe 37.06 % – 142 mandaty
- Republikanie 5,41% – 39 mandatów
W podziale miejsc dla deputowanych wzięły udział również mniejsze partie i wprowadziły swoich przedstawicieli do legislatywy.
Dziwny system wyborczy
Analizując wyniki wyborów łatwo dojść do jednego wniosku. Poparcie dla partii nie musi przekładać się na wielkość reprezentacji w parlamencie. Najbardziej widoczny jest kontrast między wynikiem Zjednoczenia Narodowego a Frontu Ludowego. Chociaż prawica wygrała jedenastoma procentami głosów, to właśnie lewica wprowadziła o 38 posłów więcej.
Przyczynę tego zjawiska trzeba upatrywać w opartym o jednomandatowe okręgi wyborcze systemie wyborczym. Elekcja odbywa się w dwóch turach. Jeśli w pierwszej turze kandydat w jakimś okręgu uzyska ponad 50% głosów i frekwencja przekroczy 25% zdobywa on mandat. Oczywiście sytuacja ta nie zdarza się zbyt często (wystarczy zobaczyć ile mandatów rozdysponowano w tym kroku). Jeśli wynik będzie inny, wówczas do drugiej tury przechodzą wszyscy kandydaci z poparciem przekraczającym 12.5%. Z kolei w niej zwycięża ten, kto zdobędzie największą ilość głosów i to jemu przypada jedyny mandat. Głosy przegranych nie mają większego znaczenia.
Ten niecodzienny system pochodzi jeszcze z czasów rządów generała de Gaulle’a. Miał on przeciwdziałać wpływom komunistów, którzy w tamtej epoce cieszyli się sporym poparciem społecznym. Jednomandatowe okręgi wyborcze powodowały powstawanie wśród wyborców dylematu, czy głos oddać na kandydata komunistycznego, czy dowolnego innego, co zwykle kończyło się klęską pierwszego z nich. Powodem tego było postrzeganie komunistów jako opcji skrajnej, która nie potrafiła zjednywać sobie poparcia potencjalnych koalicjantów. Z biegiem czasu sytuacja odmieniła się. Opcją uważaną za najbardziej radykalną stała się prawica i to właśnie dla niej system ten jest obecnie najbardziej niekorzystny.
Warto zwrócić również uwagę na specyfikę regionalnego rozkładu poparcia we Francji. Możemy śmiało przypuszczać, że gdyby system JOW-ów został wprowadzony w Polsce, praktycznie całą pulę zgarnęłyby Prawo i Sprawiedliwość i Platforma Obywatelska. Mniejsze partie chcąc uniknąć marginalizacji musiałyby zacząć wchodzić w koalicje z tymi większymi, co powodowałoby utworzenie się systemu dwublokowego. Nad Sekwaną JOW-y nie przekreślają wielopartyjności. Posiadający w skali kraju zaledwie ok. 6% poparcia Republikanie są w stanie wprowadzić do parlamentu solidną reprezentację 39 posłów. 57 mandatów zostało podzielonych między formacje, z których każda miała poparcie jeszcze mniejsze niż centroprawica.
Klęska demokracji?
Największym przegranym wyborów niewątpliwie jest demokracja. Kontrowersyjna procedura wyborcza to tylko jeden z problemów. Niepowodzenie przy podziale mandatów Zjednoczenia Narodowego nie powinno przyćmiewać jego świetnego wyniku. W porównaniu do poprzedniej elekcji partia Marine Le Pen zyskała aż 20% wyborców i podwoiła swoją reprezentację w parlamencie. Świadczy to o niezadowoleniu dużej części Francuzów z rządów obecnego establishmentu i potrzebie reform.
Kolejnym nieoczywistym wnioskiem jest kryzys prezydenckiej Odnowy. Jeśli zestawimy jej wyniki z tymi sprzed dwóch lat możemy stwierdzić, iż sytuacja jest napięta. Chociaż biorąc pod uwagę jak niekorzystne dla Emmanuela Macrona były sondaże, jego formacja wyszła z wyborów obronną ręką. Spadek poparcia o 15% i liczby mandatów o prawie 90 nie może jednak napawać optymizmem. Z kolei scenariusz sformowania koalicji większościowej bez Odnowy jako partii bardziej umiarkowanej, wydaje się obecnie nierealistyczny.
Problemy formacji prezydenta Macrona wpisują się jednak w szerszy proces przechodzenia wyborców francuskich z centrum do ugrupowań bardziej radykalnych. Jako drugiego przegranego śmiało można wskazać centroprawicowych Republikanów. W wyniku obecnych wyborów stracili oni 25 mandatów (40% wyniku sprzed dwóch lat) i 1,8% głosujących, co przy poparciu 5-6% jest sporym spadkiem.
Interesująca może być również analiza efektywnej liczby partii na poziomie wyborczym i parlamentarnym. Pierwszy z tych współczynników to w zaokrągleniu 3,72. Świadczy on o dominującej roli trzech największych partii (Zjednoczenia Narodowego, Frontu Ludowego i Odnowy). Słabsze formacje także są znaczące. Co ciekawe efektywna liczba partii na poziomie parlamentarnym jest wyższa niż wyborczym i wynosi 4,14. Pokazuje to, że beneficjentem systemu są partie mniejsze, które zjednoczone razem posiadałyby naprawdę silną pozycję. Skutkiem powyższych wyników jest ujemny współczynnik redukcji (-11), który potwierdza uprzywilejowanie słabszych ugrupowań. Sytuacja ta jest odmienna od tej w Polsce, gdzie to zawsze na poziomie parlamentarnym działa mniej partii niż na poziomie wyborczym. Przyczyną tego jest nasz system podziału mandatów i występowanie pięcioprocentowego progu wyborczego.
Kluczowa dla wyników głosowania okazała się jednak olbrzymia deformacja rezultatów elekcji. Indeks proporcjonalności wyniósł 87 punktów (w skali gdzie 100 oznacza proporcjonalność idealną), co sprawia, że francuskiego systemu wyborczego nie możemy zakwalifikować jako relatywnie proporcjonalny, ale deformujący.
Przy obliczaniu stosunku mandatów do poparcia uderzający był jeden czynnik. Kżda partia, która wprowadziła choćby jednego posła zdobywała większy procent mandatów niż głosów. Tyczyło się to nawet ugrupowań, których poparcie było bliskie promila w skali kraju. Od tej reguły jest jednak jeden wyjątek, a jest nim Zjednoczenie Narodowe.
Zdobywając 37,06% głosów partia Marine Le Pen wywalczyła zaledwie 24,61% mandatów. Różnica między tymi wynikami to ponad 12%, czyli średnio co trzeci głos oddany na tę formację został zniekształcony przez system. Największym beneficjentem okazał się zwycięski Front Ludowy, który przy poparciu ok. 26% dostał 31% miejsc. W przypadku innych partii różnica między tymi wartościami nie przekroczyła 2% na korzyść posłów, ale zawsze była dodatnia. Warto jednak zaznaczyć, że przy bardzo niskich wynikach niektórych partii proporcjonalnie stosunek ten był i tak różny. Np. Divers centre zdobyło 0,65% głosów i 1,04% miejsc (6 mandatów), czyli odsetek miejsc był wyższy aż o 63% niż odsetek głosów.
Interesującym materiałem do analizy jest symulacja jak rozłożyłaby się liczba mandatów, gdyby wyniki takie jak we Francji padły na naszym rodzimym podwórku. Symulacja ta jest oczywiście obarczona dużym błędem jednak nawet przybliżone wartości dają dużo do myślenia:
- Zjednoczenie Narodowe – 207 posłów
- Front Ludowy – 125 posłów
- Odnowa – 112 posłów
- Republikanie – 16 posłów
Wydaje się, że te rezultaty duże lepiej oddałyby wolę francuskich wyborców niż wyniki rzeczywiste.
Podsumowując Zjednoczenie Narodowe w ostatnich wyborach zostało drastycznie skrzywdzone. Odbyło się to z pewnością ze szkodą dla demokracji, której sens polega na jak najbardziej rzetelnym odwzorowaniu woli wyborców. Wartością uczciwej elekcji jest uzyskanie wysokiej legitymizacji przez władzę ze względu na sprawiedliwy wynik głosowania. Trudno nazwać francuski system wyborczy sprawiedliwym. Kończąc piłkarską analogią: pocieszające dla Marine Le Pen jest, że to nie ostatnie mistrzostwa, w których jej drużyna weźmie udział.
Bibliografia:
EU elections: Macron to dissolve French parliament after crushing loss to far right
Publication des candidatures et des résultats aux élections
Geniusz czy szaleniec? Dlaczego Emmanuel Macron rozpisał wybory?