Ppłk. rez. Mariusz Rukat wyjaśnia, czym Sojusz Północnoatlantycki jest dziś dla Polski, czy Rosji mamy obawiać się tylko na lądzie, czy Donald Trump będzie naszym Sobieskim XXI wieku oraz jak będzie się kształtowało bezpieczeństwo Polski w przyszłości.
Jakub Stolarczyk: NATO nie posiada komplementarnych sił zbrojnych, ponieważ państwa dokonują zbrojeń wyłącznie zgodnie z własnymi predyspozycjami, bez konsultacji w ramach Sojuszu. Czy ewentualne działania na szerszą skalę w ramach NATO byłyby możliwe? Chodzi mi stricte o wskazanie, czy siły zbrojne poszczególnych państw byłyby zdolne do wspólnego działania, np. na wschodniej flance?
Mariusz Rukat: Po zakończeniu zimnej wojny, kiedy interesy państw członkowskich Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego (NATO) przestał spajać zasadniczy czynnik międzyblokowej rywalizacji i sowieckiego zagrożenia, Sojusz Północnoatlantycki zaczął coraz bardziej przybierać polityczny charakter. W tamtym momencie historii NATO — organizacja zbiorowego bezpieczeństwa mająca przydawać członkom atrybutu twardego bezpieczeństwa na wypadek agresji — stało się klubem politycznym i „instytucją poszukującą zatrudnienia”. Jednocześnie przyjęcie nowych państw członkowskich stało się możliwe dzięki znaczącemu osłabieniu Moskwy zarówno w wymiarze gospodarczym, jak i projekcji militarnej siły. W zasadzie Sojusz „przygarnął” nowe państwa nie po to, aby o nie walczyć, ale po to, aby poszerzyć obszar liberalno-demokratycznego świata i wzmocnić instytucjonalny wymiar transatlantyckiej organizacji.
Dziś, w świetle rewizji sytuacji politycznej i bezpieczeństwa w Europie Środkowowschodniej i przedłużających się zmagań w regionie Bliskiego Wschodu, na scenę europejską powrócił czynnik zagrożenia jaki generuje polityka Federacji Rosyjskiej. Należy jednak pamiętać, że w katalogu zagrożeń na tzw. wschodniej flance NATO w kalkulacji czynników zewnętrznych (oprócz elementu militarnego) dużą uwagę należy poświęcać również kwestiom wymuszonej migracji (celowego elementu działań wojennych), zagadnieniu przestępczości transgranicznej, a przede wszystkim działaniom prowadzonym w ponadnarodowej sferze informacyjnej.
Zagrożenie rosyjskie wobec Polski (i w szerszym kontekście wobec całego NATO) nie wydaje się dziś posiadać silnego charakteru militarnego. Działania rosyjskie wobec państw zachodnich mają przede wszystkim charakter hybrydowy, zmierzając do podważania spójności politycznej struktury transatlantyckiej, w tym wprowadzając do agendy Sojuszu kwestie, na których NATO zmuszony jest skupiać uwagę. W tym zakresie interesy poszczególnych państw Sojuszu również są rozbieżne, szczególnie w zakresie relacji gospodarczych, co przekłada się na politykę zagraniczną państw. Pochodną takiego kompleksu jest swego rodzaju nieskoordynowany i powolny proces budowania zdolności bojowych (obronnych) NATO, w szczególności na wschodniej flance. W ramach takiego procesu państwa regionu realizują programy modernizacji sił zbrojnych, które są wpisywane w szerszą strategię bezpieczeństwa narodowego i podlegają silnym potrzebom rynkowym i elementom polityki zarówno międzynarodowej, jak i wewnętrznej.
Wspólne działania na flance wschodniej NATO byłyby jak najbardziej możliwe. Należy mieć świadomość, że w przypadku operacjonalizacji działań sojuszniczych, nadrzędną funkcję na tzw. operacyjnym teatrze działań pełni dowództwo sprawujące funkcje nadrzędne, centralne dla wszystkich zaangażowanych sił. Na kompleks siły operacyjnej NATO (na teatrze) składają się deklarowane zdolności bojowe poszczególnych państw. Pod tym względem dywersyfikacja deklarowanych zdolności pozwala na wypełnienie poszczególnych platform w kategoriach planowanych działań (jednostki operacyjne lądowe, siły uderzeniowe platform powietrznych, wsparcie uzyskiwane z platform morskich, w tym obrony przeciwrakietowej, zdolności w zakresie wsparcia dowodzenia). W założeniu brakujące (lub zasadnicze) środki bojowe dostarcza państwo wiodące — zwykle najsilniejszy członek grupy.
Przy obecnych zdolnościach bojowych, państwa członkowskie wschodniej flanki (Polska, Litwa, Łotwa, Estonia, Słowacja) mogą zakładać wstrzymanie (opóźnienie postępu działań ofensywnych przeciwnika), niemniej w przypadku poważnych uderzeń ofensywnych sił lądowych wszystkie razem liczyłyby się tylko jako skromny element kompleksu NATO. Stąd aktywne zabiegi państw frontowych (Polska, Litwa, Łotwa i Estonia) o potwierdzanie wspólnych gwarancji politycznych i silnego, sprawnego działania Sojuszu w przypadku zewnętrznej agresji.
Wiele mówi się o zagrożeniu — najczęściej ze strony Rosji — które przeważnie w opinii publicznej przedstawia się jako ewentualną agresję zbrojną, a zapomina o cyberprzestrzeni. Na ostatnim szczycie NATO padły słowa negujące ewentualną działalność NATO w cyberprzestrzeni. Czy w przyszłości NATO będzie musiało zmierzyć się z rozszerzeniem działalności na cyberprzestrzeń, czy spadnie to na państwa członkowskie, które samodzielnie będą musiały stawić czoła potencjalnym zagrożeniom?
Dziś cyberataki ze strony państw reżimowych na systemy informacyjne demokratycznych państw coraz częściej przyjmują formę działań zakłócających, realizowanych głównie przez utajnionych aktorów prywatnych przy nieudowodnionym udziale agend państwowych. Taka ewolucja środowiska bezpieczeństwa wymusiła pilną potrzebę rozwoju silnych cyberzdolności i opracowania strategii uwzględniających złożony charakter, różnorodność zagrożeń i rzeczywiste możliwości działania w cyberprzestrzeni — zarówno w odniesieniu do pojedynczych państw, jak i w oparciu o strukturę kolektywnej obrony.
Jak dotąd NATO nie kwalifikuje działań/ataków w cyberprzestrzeni w kategoriach zapisów art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego. Dzieje się tak z uwagi na poważne trudności w określeniu progu takich działań (w kontekście zasadniczej wykładni prawa międzynarodowego, tj. Karty Narodów Zjednoczonych) odnośnie prawa do samoobrony. Teoretycznie zbrojna odpowiedź na atak w cyberprzestrzeni mogłaby zostać wykonana jedynie wtedy, gdy prowadzone przez przeciwnika działania w cyberprzestrzeni wskazywałyby na bezpośrednie przygotowanie działań ofensywnych (kinetycznych) w ramach tzw. cyberuzdolnionych operacji.
Koncepcyjne prace Sojuszu Północnoatlantyckiego w sprawie bezpieczeństwa w domenie cyfrowej sięgają szczytu w Walii z września 2014 roku. W odniesieniu do cyberprzestrzeni sojusznicy potwierdzili, że „obrona cybernetyczna należy do podstawowych zadań kolektywnej obrony NATO”. Jednocześnie zaznaczono, że „[d]ecyzja, czy w sytuacji ataku cybernetycznego przywołany zostanie artykuł 5, będzie podejmowana przez Radę Północnoatlantycką na podstawie analizy konkretnego przypadku”.[1] W kwestii praktycznej podkreślono, że „podstawowym obowiązkiem NATO w obszarze obrony cybernetycznej jest obrona własnych sieci oraz że wsparcie na rzecz sojuszników powinno być realizowane w duchu solidarności z podkreśleniem odpowiedzialności sojuszników za stworzenie odpowiednich zdolności ochrony sieci narodowych”.
Podczas szczytu NATO w lipcu 2016 roku w Warszawie[2] Sojusz uznał cyberprzestrzeń za domenę operacyjną, potwierdzając swój mandat do kolektywnej obrony w odniesieniu do cyberzagrożeń. Wyrażono przekonanie, że uznanie cyberprzestrzeni jako domeny operacyjnej „wesprze szersze odstraszanie i obronę [przeciwko cyberatakom]” oraz że NATO obiecuje kontynuować integrację systemu cyber obrony „w [procesie] planowania operacyjnego [aby zapewnić] lepsze zarządzanie zasobami, umiejętnościami i zdolnościami”.[3] W drodze realizacji tzw. Cyber Defence Pledge sojusznicy zobowiązali się do wzmocnienia obrony cyberprzestrzeni, w szczególności narodowych sieci i infrastruktury. W związku z tym, że każdy z członków winien honorować własną odpowiedzialność za wzmocnienie odporności i zdolności do szybkiego i skutecznego reagowania na cyberataki — na poziomie praktycznym — w zakresie budowania zdolności do cyberobrony NATO opiera się na działaniach i zdolnościach poszczególnych członków.[4]
W wymiarze praktycznym oznacza to, że domena cyfrowa może być dziś obszarem działań operacyjnych Sojuszu, szczególnie w zakresie oddziaływania na środowisko informacyjne (zarówno sojuszników, jak i przeciwnika), przygotowania działań militarnych na teatrze (zakłócenie, przechwycenie komunikacji i uderzenie na systemy własne C4ISR i instalacje przeciwnika), a trwałość i odporność systemów komunikacyjnych stała się kośćcem wszystkich działań militarnych. Niemniej w tym kontekście ważne jest, że cyberzdolności Sojuszu są tak silne, jak jego najsłabsze ogniwo.
W kontekście długich i bezowocnych rozmów nt. tarczy antyrakietowej, a następnie Fort Trump, a także tzw. szpicy — czy Polska rzeczywiście może liczyć na wzmocnienie tzw. wschodniej flanki przez siły Sojuszu? Czy przesunięcie środka ciężkości w kierunku Azji Południowo-Wschodniej nie wiąże się z sukcesywnie malejącym zaangażowaniem USA w Europie?
Zaangażowanie Stanów Zjednoczonych w Europie ma obecnie odmienny charakter niż przyzwyczaiły nas do tego scenariusze zimnej wojny. Stabilność Europy, jak i regionu Dalekiego Wschodu i Azji Południowo-Wschodniej są w interesie Stanów Zjednoczonych — tak gospodarczym, jak i militarnym. Jednocześnie, po wielu dekadach amerykańskiej obecności w Europie, na skutek wykształcenia naturalnych form instytucjonalnych wzmacniających regionalną platformę bezpieczeństwa (europejska część NATO, europejski wymiar bezpieczeństwa ESDP/PESCO, OBWE) i zmniejszania czynnika zagrożenia rosyjskiego, amerykańska obecność militarna w regionie jest silna, choć ma dziś raczej symboliczny charakter. Procesom tym od lat towarzyszą zabiegi państw Europy Zachodniej (głównie Francji i Niemiec) o zbudowanie europejskiej autonomii w zakresie bezpieczeństwa. Miało to wyraz zarówno w trakcie negocjowania traktatu rozbrojeniowego INF w latach 80.,[5] jak i obecnie w procesie określania politycznej i militarnej przyszłości Unii Europejskiej.
W świetle głębokich zmian strukturalnych na świecie od połowy pierwszej dekady XXI wieku Stany Zjednoczone dokonują rewizji swojego zaangażowania na platformie globalnej (w ramach tzw. Global Defense Review), opierając się na priorytetach określonych w Strategicznych Wytycznych Obronnych z 2012 (Defense Strategic Guidance). W przygotowaniu do przyszłości, dzięki przebalansowaniu wysiłków obronnych w warunkach finansowych trudności, Waszyngton podkreśla trzy zasadnicze filary polityki bezpieczeństwa USA: 1) ochrona kraju; 2) budowanie globalnego bezpieczeństwa; 3) projekcja siły i zdecydowane zwycięstwo.[6]
W procesie realizacji tych założeń, w tym ich drugiego filaru, Stany Zjednoczone stają wobec faktu powrotu Rosji na scenę międzynarodową, co uwidoczniło się w operacjach Moskwy w 2008 (Gruzja) i 2014 (Ukraina) i silnym zaangażowaniu w działania w Syrii. Dodatkowo w szerokiej perspektywie rewizja polityki amerykańskiej wynika zarówno z ograniczeń wewnętrznych, jak i potrzeby zaadresowania nowych formatów projekcji siły, mającej swoje fundamenty w różnych ośrodkach społeczno-politycznych o charakterze ideologicznym (Iran), gospodarczym (Chiny), politycznych (Rosja, Turcja), ale również wiąże się deficytem siły instytucjonalnej wcześniej osadzonej w strukturach liberalno-demokratycznych UE.
Dziś Rosja nie jest już tak wielkim zagrożeniem dla samych Stanów Zjednoczonych, a raczej silnym ośrodkiem destabilizującym utrwalone ośrodki i kurs międzynarodowej polityki. W dobie trwającej dywersyfikacji struktury siły w systemie międzynarodowym Waszyngton musi dobrze kalkulować, na jakich frontach zdolny jest utrzymać supremację bez nadmiernego wysiłku, a na których będzie zmuszony podzielić się władzą. Pod tym względem silna pozycja polityczna Polski w regionie Europy Środkowo-Wschodniej winna być dla Waszyngtonu ważna, jeśli nie zasadnicza w rozgrywaniu polityki wobec Rosji (i zachodniej części Europy). W tym kontekście realny wymiar operacyjny „szpicy” NATO, czy koncepcja Fort Trump mają dla nas istotne znaczenie — świadczyłyby o poważnym traktowaniu Polski jako wiarygodnego sojusznika przyjmującego znaczące obciążenie polityczne i militarne.
Czy Polska powinna szukać ewentualnych sprzymierzeńców w ramach innych niż NATO organizacji? Czy bezpieczeństwo w ramach UE nie nadwerężyłoby stosunków na linii Warszawa–Waszyngton?
W kategoriach bezpieczeństwa Polska zdecydowanie powinna opierać się na sile politycznej i militarnej NATO. Pomimo trwającej dyskusji na temat kształtu przyszłego lub rewizji obecnego porządku świata, Sojusz Północnoatlantycki to nie tylko organizacja militarna — to przede wszystkim zbiór państw podzielających wartości i zasady, które pozwalają czuć się bezpiecznie w coraz bardziej zagmatwanej strukturze świata.
Warszawa od lat zabiega o podniesienie swojego statusu w randze członka Sojuszu. Służyło po temu zarówno zaangażowanie w działania koalicyjne w Afganistanie i w Iraku, jak i dedykowanie kolejnych elementów i zdolności sił zbrojnych RP w ramach rotacyjnych grup bojowych szybkiego reagowania (NRF). Pod tym względem od lat jesteśmy wartościowym źródłem wysokich zdolności bojowych (siły specjalne, jednostki obrony przeciwchemicznej), jak i legitymizacji koalicyjnych (amerykańskich) działań.
Musimy również pamiętać, że oprócz NATO żadna inna organizacja międzynarodowa nie zawiera obecnie elementów politycznych tak zdecydowanie adresujących zagadnienie ewentualnej agresji ze strony Rosji, co jest dziś zasadniczym elementem polityki bezpieczeństwa Polski. Wielowymiarowe interesy amerykańskie w tej konfiguracji są Polsce najbliższe, a bezpieczeństwo w ramach UE (przy aktywnym udziale Polski) wzmacniałoby strukturę transatlantycką i przenosiłoby się na wymiar globalny.
Jednak polska polityka zagraniczna zakończyła marsz historii na okresie zimnej wojny. To, co dekonstruuje naszą pozycję na szerokim polu politycznym to brak woli szerszego zaangażowania Warszawy w dialog wewnętrzny w UE, która coraz bardziej stara się budować autonomię, szczególnie w sprawach bezpieczeństwa, podejmując próby konstruowania własnej polityki ochrony spraw europejskich — bez wpływów Waszyngtonu. Jak dotąd Warszawa nie wypracowała pomysłu na swoje konstruktywne miejsce w Europie. Z jednej strony chciałaby odgrywać rolę lidera w Europie Środkowo-Wschodniej, z drugiej brakuje jej zdolności politycznych i gospodarczych, jakie należałoby zaangażować w ten cel. Nie bez znaczenia jest również bolesna pamięć historyczna, utrudniająca zbudowanie dojrzałych relacji z Ukrainą. Pod tym względem Rosja skutecznie konsumuje ogromną część zdolności politycznych i dyplomatycznych Warszawy, angażując nasza uwagę na wschodniej flance.
Zdjęcie tytułowe: Pixers
[1] Deklaracja szczytu walijskiego złożona przez szefów państw i rządów uczestniczących w posiedzeniu Rady Północnoatlantyckiej w Walii 5 września 2014 r., art. 72, https://www.bbn.gov.pl/ftp/dok/Deklaracja%20szczytu%20walijskiego.pdf.
[2] Bezpieczeństwo Narodowe: I-IV 2016, s. 37-40, Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, Warszawa 2016, https://www.bbn.gov.pl/ftp/dok/03/37-40_KBN_calosc.pdf.
[3] https://www.nato.int/cps/en/natohq/official_texts_133169.htm; szerzej: Barbara Roggeveen, NATO Needs an Offensive Cybersecurity Policy”, 8 sierpnia 2017, Atlantic Council, http://www.atlanticcouncil.org/blogs/new-atlanticist/nato-needs-an-offensive-cybersecurity-policy.
[4] „Cyber Defence Pledge”, 8 lipca 2016, https://www.nato.int/cps/su/natohq/official_texts_133177.htm.
[5] Mariusz Rukat, „US Withdrawal From INF Treaty: Impact on China”, The Diplomat, https://thediplomat.com/2018/11/us-withdrawal-from-inf-treaty-impact-on-china/.
[6] U.S. Department of Defense Fact Sheet 2014, https://dod.defense.gov/Portals/1/features/defenseReviews/QDR/20140302_FINAL_QDR_Fact_Sheet_v13_CLEAN.pdf.