
Tak, wielka wojna z emu. Australia jest dość specyficznym miejscem na ziemi. W Internecie można trafić na nietypowe zdjęcia, na przykład węży polujących na ptaki czy ogromnych pająków, które jako miejsce noclegu wybrały sobie ludzkie domostwa, w szczególności toalety. Podobne problemy wystąpiły także z wielkim ptactwem.
Krótko o emu

Dromaius novaehollandiae to ptaki-nieloty z rodziny kazuarowatych. Zamieszkują głównie słabo zaludnione rejony Australii. Ich liczebność waha się między 200 tysiącami a milionem sztuk. Jest to drugi największy ptak, zaraz po kazuarze hełmiastym (Casuarius casuarius). Waga emu to od 35 do 55 kg, wysokość osiągają do 190 cm, zaś prędkość mogą rozwinąć nawet do 50 km/h (!). Zarówno samice, jak i samce są koloru ciemnobrązowego z ciemnoszarą szyją i głową. W okresie lęgowym w gniazdach naziemnych składają 7-10 ciemnozielonych, 13-centymetrowych jaj, czas potrzebny do wyklucia się młodych osobników to 60 dni. Emu żywią się głównie trawą, nasionami, owocami i owadami. Martwią się strusiowymi sprawami.
Przyczyny „konfliktu”
„Wojna z emu”, znana również jako „wielka wojna z emu”, to ironiczne określenie operacji przeprowadzonej przez australijską armię na polecenie Ministerstwa Obrony, na czele którego stał wtedy Sir George Pearce. Operacja przypada na okres od 2 listopada do 10 grudnia 1932 roku, toczona była w Australii Zachodniej, w okolicach opuszczonego obecnie miasta Campion w regionie Wheatbelt.

Mapa obszarów występowania Emu, źródło: wikipedia.en
Trudności coraz bardziej doskwierały wraz z pojawieniem się na terenach uprawnych 20 tysięcy sztuk emu. Nie było to niczym zaskakującym, zważywszy, że w tym okresie, okresie lęgowym, emu migrowały na te obszary. Dodatkowo grunty były oczyszczone i dobrze nawodnione, przez co tym bardziej ptactwo chciało się tam osiedlać. Za szczególnie dobre miejsca uznały okolice Chandler i Walgoolan. Emu sabotowały uprawy, zjadając zboża i przerywając ogrodzenia. Było to o tyle uciążliwe, że przez dziury w płotach mogły dostać się inne zwierzęta, na przykład króliki, i niszczyć kolejne uprawy. Rolnicy zgłosili sprawę do ministra obrony. Byli żołnierze zasugerowali rozmieszczenie karabinów maszynowych, gdyż wiedzieli o ich niewątpliwej skuteczności w czasie I wojny światowej. Minister zaaprobował plan, ponieważ uznał, że strzelanie do ptactwa to dobry sposób na… ćwiczenia dla żołnierzy. Zastrzegł jedynie, że operacja ma zostać przeprowadzona przez armię Australii i zostać sfinansowana przez Australię Zachodnią. Rolnicy zostali zobligowani do zapewnienia żołnierzom kwaterunku, wyżywienia i opłacenia używanej podczas operacji amunicji. Aprobatę operacji argumentowano również faktem, że wsparcie zachodniej części kraju pomoże zażegnać powstawanie ruchów secesyjnych, które wskazywały na wyraźny podział między Australią Zachodnią a Australią Wschodnią.
Początek operacji
Dowódcą oddziałów strony australijskiej został major Meredith z Siódmej Ciężkiej Baterii Królewskiej Artylerii Australijskiej. Major Meredith dowodził dwójką żołnierzy, sierżantem McMurray’em oraz strzelcem O’Halloranem. Byli oni uzbrojeni w dwa lekkie karabiny maszynowe Lewis i 10 tysięcy sztuk amunicji. W skład grupy operacyjnej zostali włączeni do pomocy także miejscowi rolnicy, ale ich liczba jest nieznana. Operacja miała mieć miejsce już w październiku, ale ze względu na obfite opady deszczu, które rozproszyły stada emu, została przesunięta i ostatecznie rozpoczęła się 2 listopada 1932 roku. Żołnierze byli motywowani artykułem w lokalnej gazecie do zebrania 100 skór emu, które miały być wykorzystane na czapki dla jeźdźców lekkiej kawalerii.
Pierwsze podejście
2 listopada żołnierze udali się do Campion, gdzie zaobserwowano około 50 emu. Ptactwo znajdowało się jednak poza zasięgiem karabinów, toteż miejscowi farmerzy mieli przepłoszyć ptaki. Próba zakończyła się fiaskiem, gdyż emu rozproszyły się na małe grupki i nie podążyły w stronę luf karabinów. Tak skończyła się pierwsza runda. W drugiej udało się zabić „pewną liczbę ptaków”. Jeszcze tego samego dnia, w trzeciej rundzie, udało się zabić „może tuzin” emu.
Kolejna znacząca potyczka miała miejsce 4 listopada. Major Meredith zastawił pulapkę w pobliżu miejscowej tamy, a ponad 1000 emu zostało zauważonych w obrębie ich pozycji. Tym razem strzelcy wyczekali, aż stado podejdzie bliżej. Jednak po zabiciu dwunastu emu karabin się zaciął, dzięki czemu ptaki zdołały się rozproszyć. Po odblokowaniu broni były już poza zasięgiem. Tego dnia nie zaobserwowano już większych stad ptactwa.
W następnych dniach dowódca nakazał przeniesienie sił na południe, gdzie podobno emu były oswojone. Obława nie zakończyła się jednak całkowitym sukcesem gdyż, jak zauważyli obserwatorzy wojskowi:
„Wydaje się, że każda grupa ma teraz własnego przywódcę — wielkiego ptaka z czarnymi piórami, który stoi na wysokości sześciu stóp i czuwa, podczas gdy jego towarzysze wykonują swoje dzieło zniszczenia. Przywódca ostrzega ich przed naszym nadejściem”
— cytat z artykułu „War on Emus” z dziennika The Argus
Major Meredith w pewnym momencie działań posunął się nawet do zamontowania jednego z Lewisów na samochodzie, co okazało się nieskuteczne, gdyż płoszyło ptaki, przez co trudniej było do nich trafić z karabinu; sprawy nie ułatwiały też wyboje na drodze. Do 8 listopada wystrzelano już 2500 sztuk amunicji. Liczba zabitych ptaków do tej pory wynosiła, zależnie od źródeł, od 50 do blisko 300 osobników. Najwyższe wyniki podawali miejscowi. Niemniej odnaleziono tylko 50 zabitych ptaków, przez co ta liczba uważana jest za najdokładniejszą. Raport majora stwierdzał jedynie, że jego oddziały nie poniosły strat.
Znany australijski ornitolog, Dominic Serventy, tak komentował to wydarzenie:
„Marzenia strzelców o strzelaniu ogniem ciągłym w zwarte masy emu szybko się rozwiały. Dowództwo emu najwyraźniej poleciło taktykę partyzancką, a jej nieporadna armia wkrótce podzieliła się na niezliczone małe jednostki, które sprawiły, że używanie sprzętu wojskowego było nieopłacalne ekonomicznie. Zaskoczeni żołnierze wycofali się z pola walki po około miesiącu”
8 listopada przedstawiciele australijskiej Izby Reprezentantów omówili skutki operacji. Negatywny odbiór działań w mediach, które mówiły o śmierci „tylko kilku” emu sprawiły, że minister Pierce wycofał siły jeszcze tego samego dnia. Po tym wydarzeniu major Meredith w wywiadzie porównywał ruchliwość i bojowe nastawienie ptaków do Zulusów. Mówił:
„Gdybyśmy mieli dywizję wojskową o zdolnościach tych ptaków, stawiłaby ona czoła każdej armii na świecie… One (emu — przyp. aut.) potrafią stawić czoła karabinom maszynowym z siłą czołgu. Są jak Zulusi, których nawet pociski dum-dum nie były w stanie zatrzymać”
Dzięki tym wydarzeniom Sir Georg Pierce zyskał przydomek „minister wojny z emu”, nadany mu przez senatora Jamesa Dunna.

Drugie podejście
Po wycofaniu się żołnierzy australijskich siły emu koncentrowały się dalej na niszczeniu upraw rolników. Ci ostatni ponownie poprosili o wsparcie, argumentując prośbę suszą i upałami, które przyciągnęły jeszcze więcej emu. James Mitchell, premier Australii Zachodniej, wyraził silne poparcie dla tej inicjatywy. Jej atutem stał się opublikowany raport z poprzedniej operacji, który wskazywał 300 zabitych osobników w wyniku podjętych działań.
12 listopada minister obrony zatwierdził wznowienie działań skierowanych przeciwko wrogim jednostkom na terenie Australii Zachodniej. Bronił swojej decyzji w senacie, gdzie wyjaśniał potrzebę zaangażowania wojska w „konflikt”. Tłumaczył, że farmerzy nie są w stanie sami poradzić sobie z tak dużą liczbą emu, a ich uprawy są wyjątkowo narażone na zniszczenia, w związku z czym plony bardzo się skurczą. Na dowódcę ponownie wybrano majora Mereditha z powodu widocznego braku doświadczenia u innych strzelców.
W ciągu pierwszych dwóch dni bitwy, tj. 13 i 14 listopada 1932 roku, wojska Australii odniosły sukces, zabijając 40 emu. Do 2 grudnia żołnierze zabijali około 100 ptaków tygodniowo. 10 grudnia operacja została zakończona, a Meredith odwołany. W raporcie stwierdził, że przy użyciu 9860 pocisków pozbawiono życia 986 emu, co stanowi 10 pocisków przypadających na jednego ptaka. Ponadto major donosił, że 2500 ptaków zmarło w wyniku obrażeń. Niemniej stanowiło to co najwyżej nieco ponad 3 tysiące z 20 tysięcy tych ptaków. Przez co problem nie został rozwiązany, a „wojna” przegrana.
Następstwa operacji
Rolnicy pozostawieni sami sobie nie zaradzili sytuacji. Ponownie zwracali się do rządu w 1934, 1943 i 1948 roku, ale za każdym razem odmawiano im interwencji. W 1943 roku domagali się nawet bombardowania (!) niektórych obszarów, na których rzekomo były większe stada emu. Zamiast tak radykalnych rozwiązań rozwinięto i spopularyzowano system nagród, zainicjowany jeszcze w 1923, przez co na przykład przez okres sześciu miesięcy w 1934 roku odnotowano ponad 57 tysięcy zgłoszeń po nagrody za odłowione emu.
Do grudnia 1932 roku wieści o „wojnie z emu” dotarły do Wielkiej Brytanii, gdzie niektórzy obrońcy przyrody protestowali przeciwko eksterminacji tych rzadkich ptaków. Wybitni australijscy ornitologowie, jak wspomniany wcześniej Dominic Serventy czy Hubert Whittell, opisywali te wydarzenia jako „próbę podjęcia masowej zagłady ptaków”.
Przez cały okres lat 30. oraz częściowo w latach 40. prowadzono działania polegające na odgradzaniu terenów uprawnych, co stało się popularnym sposobem na utrzymanie stad emu z dala od zbóż. Ograniczyło to też dostęp do roślin innym zwierzętom, takim jak króliki czy dingo. Tak oto zakończyło się wojowanie ze stadami dzikich emu. Ich kontrolowany odstrzał, w trosce o uprawy rolników, odbywa się również współcześnie.

Źródła:
- en.wikipedia.org;
- pl.wikipedia.org;
- fsgk.pl;
- historiamniejznanaizapomniana.wordpress.com;
- britannica.com;
- newsweek.pl;
- opinie.wp.pl;
- abc.net.au;
- beyourownbirder.com;
- ekologia.pl.
- imgur.com