Niedawno minęły pełne 3 lata od pierwszego posiedzenia Sejmu VIII kadencji, która dotychczas miała dwa oblicza. Z jednej strony nie można zaprzeczyć, iż jest ona niezwykle barwna, między innymi za sprawą nowo powstałych ugrupowań jak .Nowoczesna i Kukiz’15, ale przede wszystkim przez swoistą wojnę plemienną toczącą się bez przerwy pomiędzy Prawem i Sprawiedliwością a Platformą Obywatelską, która zdecydowanie się zaostrzyła.
Paradoksalnie drugą, tą mniej zaskakującą stroną jest właśnie ów pojedynek między dwoma głównymi przeciwnikami w walce o władzę. Starcie bardziej przypomina wojnę pozycyjną rodem spod Verdun. Jeden siedzi w swoich okopach, atakuje przeciwnika tym, co posiada, drugi odpowiada w podobny sposób, po czym obie strony spoglądają na siebie i okazuje się, że front, czyli sondaże, nie ruszyły na tyle, by odczuć jakąkolwiek różnicę — poza niewielkimi wahaniami, które wynikają zazwyczaj z kolejnych wycieków taśm z nagraniami kompromitującymi polityków tak jednej, jak i drugiej strony, sejmowych komisji śledczych które poza „robieniem show” nic nie wnoszą do danej sprawy czy protestami, które stały się już tak cykliczne, że można by je wpisywać do kalendarza.

Zagwozdką dla ugrupowań „na lewo od PiS” jest przede wszystkim fakt, że elektorat w tej strefie jest niezwykle płynny. Kiedy Platforma w początkach 2017 roku odzyskała część poparcia, to w tym samym czasie rozpoczęło się gwałtowne pikowanie w dół .Nowoczesnej. Reszta tego elektoratu jest rozdzielona pomiędzy mniejsze partie, takie jak PSL z Unią Europejskich Demokratów, Razem czy SLD. W ostatnich dniach doszła do tego najnowsza partia Ryszarda Petru — Teraz!. Tutaj tradycyjnie pojawiają się kultowe już wręcz wpadki; tym razem Ryszard Petru oraz Joanna Scheuring-Wielgus w wywiadach, w których mówili o swojej nowej partii, używali nazwy „Razem” a nie „Teraz”. Wracając jednak do tematu, to może się nasunąć pewne porównanie. W latach 90-tych, w związku z ogromnym rozdrobnieniem szeroko rozumianej ówczesnej prawicy mówiono, że powstaje ona przez pączkowanie, podobna sytuacja ma teraz miejsce po lewej stronie od PiS.
Natomiast „na prawo od PiS” również nie widać poważniejszych zmian i dalej panuje tam dosyć spory chaos. Stopniowo, choć bardzo powoli, rozpada się Kukiz’15, Wolność Korwin-Mikkego ma problemy… z Korwinem, a narodowcy są rozproszeni w mniejszych grupkach. Oba rozbicia, po prawej i po lewej stronie sceny politycznej, są na rękę PiS. Z jednej strony Jarosław Kaczyński może być pewny, że nie powstanie na prawicy żadna alternatywa mogąca zagrozić pozycji Prawa i Sprawiedliwości, przez co może być spokojny o swój bardziej konserwatywny elektorat. Z drugiej natomiast, o ile tak zwany „beton” Platformy nigdy by nie zagłosował na PiS (i vice versa), o tyle prezes Kaczyński zapewnił sobie sporą sympatię elektoratu lewicowego poprzez socjalistyczną politykę partii rządzącej. Tym samym zablokował umacnianie się na dłuższą metę SLD czy Razem.
Czy w ostatnim czasie pojawiło się coś bardziej interesującego w politycznym półświatku? Celowo pomijam nieistniejącą partię Roberta Biedronia, która, choć nie ma jeszcze ani programu, ani struktur, ani niczego, mówiąc Kononowiczem, to w sondażach Gazety.pl jest trzecią siłą w Sejmie.
Jedynie odejście Marka Jakubiaka ze struktur Pawła Kukiza zapaliło niewielką żarówkę uwagi. Nie można temu posłowi odmówić ambicji, tak więc jeśli jego zapowiedzi stworzenia nowej partii — Federacji dla Rzeczypospolitej — zaczną zmieniać się w czyny, to za kilka, kilkanaście tygodni można będzie sprawdzić, czy coś więcej z tego pomysłu wyniknęło.
Wybory, wybory i po wyborach… no może prawie po
Ostatnie wybory samorządowe także nie przyniosły poważniejszych zmian. Chociaż trzeba przyznać, że bardzo rzadko zdarza się, by wszystkie główne partie ogłosiły, iż wygrały. Czy tak było naprawdę? To kwestia dyskusyjna. Najlepiej jednak widać to po liczbie zdobytych mandatów. Najpierw wyniki z 2014 roku:
Komitety lokalne: ok. 30 tys. mandatów;
PSL: 5927 mandatów;
PiS: 5327 mandatów;
PO: 2371 mandatów;
SLD Lewica Razem: 1031 mandatów.
Dzięki takiemu rozłożeniu głosów niemal w każdym województwie rządziły koalicje PO-PSL, natomiast w opolskim i śląskim koalicje PO-PSL-mniejszość niemiecka oraz PO-PSL-SLD. Jedynie na Podkarpaciu PiS był w stanie rządzić samodzielnie. W tegorocznych wyborach wypadło to tak:
Komitety lokalne: ok. 32 tys. mandatów;
PSL: 4361 mandatów;
PiS: 8464 mandaty;
PO + .N: 2236 mandatów;
SLD Lewica Razem: 427 mandatów.
Jedynym ugrupowaniem, które zyskało po wyborach jest PiS, największymi przegranymi PSL oraz SLD. Platforma z Nowoczesną co prawda pomimo koalicji i tak uzyskały gorszy wynik niż PO cztery lata wcześniej, ale trzeba pamiętać, że wielu z jej członków stworzyło własne komitety wyborcze (np. Jacek Majchrowski czy Hanna Zdanowska). Ponadto Platforma obroniła większość wielkich miast, co może odnotować jako duży sukces. Sporym, choć przez niewielu zauważonym przypadkiem jest Przemyśl, gdzie sensacją było zwycięstwo ze sporą przewagą Wojciecha Bakuna z Kukiz’15 nad kandydatem Prawa i Sprawiedliwości. Jest to tym bardziej zaskakujące, że to właśnie Podkarpacie było zazwyczaj nazywane „bastionem” PiS.
Kolejnym faktem wartym odnotowania jest to, że nie należy świętować sukcesu przedwcześnie. Najgłośniejszy jest przykład Wojciecha Kałuży, który przeszedł z .Nowoczesnej do PiS, przez co zapewnił tym drugim samodzielne rządy w sejmiku śląskim, wywołując na Śląsku falę oburzenia.

Nasuwa się jedynie pytanie, czy politycy wszystkich frakcji wyciągną z ostatniej kampanii konstruktywne wnioski. Przed nimi, jak i przed obywatelami, festiwal wyborczy, który 23 maja przyszłego roku rozpoczną wybory do Parlamentu Europejskiego. Tam w związku ze stosunkowo najniższą frekwencją swoją siłę pokazywały zwykle ugrupowania słabsze, których elektorat bywał bardziej chętny do pójścia do urn. Pozostaje nam tylko czekać i obserwować, kto jako pierwszy wytoczy ciężkie działa przed kampanią, która z pewnością będzie długa i zacięta.
ŹRÓDŁA:
ewybory.eu
http://ewybory.eu/sondaze/
Zdjęcie tytułowe: Pixabay