Czytając artykuły, doniesienia prasowe czy raporty Rzecznika Praw Obywatelskich na temat Krajowego Ośrodka Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym w Gostyninie, można odnieść wrażenie, że czyta się opis wyjątkowo paskudnego dreszczowca czy horroru psychologicznego. A jednak mowa o tworze, który zaistniał w demokratycznym państwie prawa, z aprobatą społeczeństwa i rządzących. Niestety, ale pospiesznie tworzone prawo, które miało za zadanie odpowiedzieć na rosnące niepokoje społeczne, to dziejąca się na naszych oczach porażka wymiaru sprawiedliwości, a nie triumf, jak zapewniano przy jego uchwalaniu.
Cała sprawa miała swój początek, gdy zdano sobie sprawę, że w niedługim czasie na wolność wyjdą osoby, które w latach 80. otrzymały karę śmierci za morderstwa, gwałty i czyny pedofilskie, jednak w ramach amnestii została im ona zamieniona na 25 lat pozbawienia wolności. Rozpoczęła się kampania strachu, w mediach huczano o kilkudziesięciu „bestiach”, które opuszczą zakłady karne i ponownie będą atakować. W środkach masowego przekazu na każdym kroku przewijały się nazwiska Mariusza Trynkiewicza i „wampira z Bytowa”, czyli Leszka Pękalskiego. „Społeczeństwo ma prawo chronić się przed takimi ludźmi” — grzmiał w 2013 roku ówczesny minister sprawiedliwości Jarosław Gowin. Presja społeczna była ogromna, ale rozwiązania zaproponowane przez tamten resort sprawiedliwości i obserwowanie, jak sytuacja Ośrodka wygląda obecnie, przywołują na myśl tylko i wyłącznie poczucie niepokoju, że za chwilę lub dwie wydarzy się tragedia.
Prawne uwarunkowania funkcjonowania Ośrodka
Krajowy Ośrodek Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym został powołany do życia na podstawie Ustawy z dnia 22 listopada 2013 roku, potocznie nazywanej „ustawą o bestiach”, ponieważ dotyczy ona osób skazanych na karę pozbawienia wolności, w tym także 25 lat, która ma być wykonywana w systemie terapeutycznym. Ważniejszy dla dalszych rozważań wydaje się jednak zapis mówiący, że u skazanego, który potencjalnie może trafić do ośrodka, występuje wysokie prawdopodobieństwo popełnienia kolejnych czynów z użyciem przemocy przeciwko życiu, zdrowiu oraz wolności seksualnej. Kluczowa jest także nomenklatura — taki człowiek jest określany jako „osoba stwarzająca zagrożenie”, i roztacza się nad nim szeroko pojęty nadzór prewencyjny albo umieszcza właśnie w Ośrodku na mocy decyzji właściwego sądu okręgowego.

Jeżeli opinia psychiatryczna i psychologiczna wydana już w postępowaniu wykonawczym wskazuje, że dana osoba może dopuścić się czynów wymienionych w powyższym akapicie, to dyrektor danego zakładu karnego występuje do sądu z wnioskiem o uznanie jej właśnie za „osobę stwarzającą zagrożenie”. Sąd, aby ustalić, czy wniosek jest zasadny, musi powołać dwóch biegłych lekarzy psychiatrów, a także biegłego psychologa, jeżeli sprawa dotyczy osoby z zaburzeniami osobowości, i analogicznie biegłego lekarza seksuologa, jeżeli chodzi o zaburzenia preferencji seksualnych. Badanie może być połączone z obserwacją w zakładzie psychiatrycznym. Po ustaleniu okoliczności to sąd podejmuje decyzję, czy istnieje konieczność umieszczenia takiej osoby w ośrodku ze względu na bardzo wysokie prawdopodobieństwo popełnienia wyżej wymienionych czynów, przy których zagrożenie karą pozbawienia wolności wynosi co najmniej 10 lat. Trzeba dodać, że orzeczenie o umieszczeniu w Ośrodku można wydać również wobec osoby, która już zakończyła karę pozbawienia wolności, musi ona wtedy sama stawić się w Ośrodku po uprawomocnieniu się orzeczenia.
Po umieszczeniu w Ośrodku każda osoba powinna otrzymać kompleksową pomoc terapeutyczną, dostosowaną indywidualnie do potrzeb. Oczywiście, nie wolno posiadać przedmiotów stwarzających zagrożenie lub mogących zakłócać porządek. Przysługuje kontakt telefoniczny oraz widzenie z osobami najbliższymi, pełnomocnikiem, Rzecznikiem Praw Pacjenta Szpitala Psychiatrycznego czy Rzecznikiem Praw Obywatelskich, a także możliwość składania skarg.
Ustawa przewiduje także możliwość wypisania z Ośrodka, bowiem minimum raz na 6 miesięcy sąd powinien na podstawie opinii psychiatry oraz wyników leczenia ustalić, czy dalszy pobyt w Ośrodku jest konieczny. Na decyzję przysługuje zażalenie, a w przypadku wypisania trzeba zastosować nadzór prewencyjny.
Szczegóły techniczne dotyczące samego funkcjonowania Ośrodka określa Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 16 stycznia 2014 roku. Przewiduje ono 60 łóżek dla pacjentów przebywających w Ośrodku w salach jednoosobowych — stale monitorowanych przez pracowników ochrony poprzez monitoring — świetlicę, stołówkę, gabinet zabiegowy oraz pomieszczenia potrzebne do prowadzenia działań terapeutycznych. Wyposażenie pomieszczeń musi uniemożliwiać ucieczkę (kraty w oknach, nietłukące się szyby, wysoki mur wokół całego kompleksu), zrobienie sobie krzywdy (metalowe meble przytwierdzone do podłoża) przez osoby osadzone, a także pozwalać na stosowanie przymusu bezpośredniego w postaci na przykład założenia pasów bezpieczeństwa. Na 10 osób osadzonych powinno przypadać: minimum 1 psychiatra, 6 psychologów, 14 pielęgniarek i 7 terapeutów zajęciowych oraz nie więcej niż 20 sanitariuszy, 1 pracownik socjalny i 28 pracowników służby ochrony. Całość opisu przywodzi na myśl zakład karny o zaostrzonym rygorze, jednak nadal nazywany jest on ośrodkiem terapeutycznym, placówką leczniczą. A to dopiero teoria w pigułce na temat Ośrodka, przejdźmy do praktyki.

Efekt kukułczego jaja
Ustawa od początku wzbudzała wątpliwości, zarówno w środowisku lekarskim, jak i prawniczym. Ośrodek został oddany pod nadzór Ministerstwa Zdrowia, nie Sprawiedliwości, no i to sądy cywilne, a nie karne rozstrzygają w sprawie o osadzeniu. Wszystko po to, aby zagłuszyć zarzuty, że Ustawa w sposób rażący łamie elementarne zasady prawa karnego, że nie można być dwukrotnie ukaranym za to samo oraz że prawo nie działa wstecz. Z drugiej strony medalu znajdują się psychiatrzy, którzy argumentowali, że przecież nie da się wyleczyć nieprawidłowej osobowości, a miejsce chorych na przykład na schizofrenię jest w zakładzie psychiatrycznym, a nie tego typu placówce. Psychiatrzy wydający opinie w postępowaniu o umieszczenie w Ośrodku muszą stwierdzić, czy dana osoba „stwarza zagrożenie” oraz wykazuje „bardzo wysokie prawdopodobieństwo” popełnienia kolejnego czynu zabronionego. Od razu nasuwa się na myśl kilka istotnych pytań. Jaka jest różnica między „wysokim prawdopodobieństwem”, które kwalifikuje do dozoru prewencyjnego, a magicznym stwierdzeniem „bardzo wysokie prawdopodobieństwo”, które, umieszczone w opinii, jest niemal jednoznaczne z dożywotnim przebywaniem w placówce? Który psychiatra w sytuacji, gdy nawet najmniejsza przesłanka może świadczyć o powrocie do popełniania czynów zabronionych i zadecydować o umieszczeniu w Ośrodku, przyjmie, że jest to całkowicie niemożliwe? Który biegły weźmie na barki odpowiedzialność za to, że może, ale nie musi wydać opinii umożliwiającej wyjście na wolność naprawdę groźnej dla społeczeństwa osoby? Nie łudźmy się, że znajdziemy odpowiedzi na te pytania. Dodajmy do tej układanki dyrektorów zakładów karnych, którzy często traktują wniosek o skierowanie do ośrodka jako podkładkę, że zrobili wszystko, co w ich mocy, aby ewentualna następna zbrodnia nie obciążała ich sumienia i że to nie oni dopuścili się zaniedbania. Jest to też doskonały środek dyscyplinujący — najpierw przeniesienie na oddział terapeutyczny dla spełnienia warunków formalnych, a następnie wniosek do sądu.
W pierwotnych założeniach w ciągu pierwszych 10 lat działalności do Gostynina miało trafić około 18 osób, tych najbardziej zagrażających społeczeństwu. Dziś przebywa ich tam już ponad 60, czyli więcej niż zakładała Ustawa. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ z Ośrodka po prostu się nie wychodzi. Pomimo kierowanych do sądu wniosków o zwolnienie, podpartych pozytywnymi opiniami psychiatrów i terapeutów (które notabene można policzyć na palcach jednej ręki), żadnej z przebywających w Ośrodku osób nie udało się go opuścić. Mimo to cały czas toczą się postępowania o umieszczenie w Gostyninie. O tym, że przywieziona zostanie nowa osoba, władze ośrodka dowiadują się na kilka dni przed albo wręcz zastają przed bramą konwój z niespodzianką.
Co dalej?
W związku z nasilającym się problemem na początku września 2018 roku minister zdrowia wydał rozporządzenie zawierające zaledwie kilka linijek tekstu, ale mające niebagatelny wpływ na sytuację w Ośrodku — w jednym z ustępów zmienia zwrot „sale, nie większe niż 2-osobowe” na „sale łóżkowe”. Co to oznacza? Ano to, że obecnie w pomieszczeniach mieszkalnych, które pierwotnie były przeznaczone dla jednej, maksymalnie dwóch osób, obecnie przebywa około ośmiu, śpiących na piętrowych łóżkach, z możliwością tylko i wyłącznie lekkiego uchylenia okna, a nie jego otwarcia, jak to ma miejsce w zakładach karnych. Dla bezpieczeństwa. W żadnym z aktów prawnych nie ma wzmianki o tym, ile metrów kwadratowych powierzchni przysługuje jednej osobie. Nawet Kodeks Karny Wykonawczy zawiera takie obostrzenia. Nietrudno przewidzieć, jaki jest dalszy ciąg zdarzeń. Mała powierzchnia mieszkalna z dużą ilością osób z różnymi problemami, godzina spaceru dziennie, działania terapeutyczne, które w poczuciu pacjentów i tak nie dają szans na wyjście, ograniczenia związane w widzeniami i kontaktami telefonicznymi, brak przepustek okolicznościowych. Nietrudno przewidzieć, jakie są tego skutki. Rodzące się poczucie beznadziei i braku szans na wydostanie się z pułapki wzbudza agresję tak wobec współwięźniów, jak i wobec pracowników Ośrodka. Groźby pod adresem swoim i swoich rodzin to ich chleb powszedni, tak samo jak radzenie sobie z różnego rodzaju pozwami kierowanymi imiennie przeciw pracownikom czy kontrolami, które są odpowiedzią na masowo pisane skargi, na przykład do Rzecznika Praw Obywatelskich. W odpowiedzi na „bunt i niesubordynację” dyrektor Ośrodka, zgodnie z regulaminem wewnętrznym konstruowanym przez siebie samego, może jeszcze bardziej ograniczyć zakupy, korzystanie z telefonu, długość spacerów. Koło się więc zamyka, bo powoduje to jeszcze większy wzrost frustracji i poczucia beznadziei, a działania terapeutyczne zamiast leczyć pierwotny problem, zajmują się łagodzeniem skutków tak daleko idącej izolacji i braku perspektyw. Nie można zapominać jednak, że szeregowi pracownicy, tak jak i pacjenci, są ofiarami źle skonstruowanego prawa, które jest jak bomba z opóźnionym zapłonem. Niestety, ale pozostawienie Ośrodka samego sobie, z zainteresowaniem wyłącznie ze strony RPO w postaci wystosowywania raportów i apeli, z których ani Ministerstwo Zdrowia, ani Sprawiedliwości nic sobie nie robi, musi w pewnym momencie doprowadzić do tragedii. Pytanie tylko, czy wtedy ktokolwiek odważy się przyznać do błędu i uderzyć w pierś.
Nie budzi wątpliwości fakt, że potrzebny jest specjalistyczny ośrodek resocjalizacyjny, który nie łamie podstawowych praw człowieka i jest nastawiony na realną pomoc i który nie udaje, że pod płaszczykiem placówki leczniczej jest niczym innym, jak miejscem nastawionym na izolację. Jednak czy obecnie polski wymiar sprawiedliwości stać na to, aby stworzyć takie miejsce, które daje szansę na wyjście i lepsze życie dla samego leczonego, a nie jest równoznaczne z wyrokiem dożywotniej izolacji?
„Tak to określali niektórzy politycy, tak funkcjonowało to w mediach i tak się zakorzeniło się w społeczeństwa. Gdybyśmy zapytali to społeczeństwo, czy te osoby powinny być zamknięte na zawsze — to też tak by się wypowiedzieli. Bo jeśli to bestie, to są za restrykcyjnymi metodami. Ktoś kto się z tymi osobami nie zetknął nie rozumie, że są to ludzie, którzy odbyli karę więzienia i wymagają ogromnego wsparcia terapeutycznego, permanentnej pracy. Co więcej jestem głęboko przekonana, że wśród nich są takie osoby, które powinny stamtąd wyjść”
dr Hanna Machińska, zastępczyni RPO o funkcjonującym w społeczeństwie przekonaniu, że KOZZD to „ośrodek dla bestii”
Źródła:
Ustawa z dnia 22 listopada 2013 r. o postępowaniu wobec osób z zaburzeniami psychicznymi stwarzających zagrożenie życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób
Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 16 stycznia 2014 r. w sprawie Krajowego Ośrodka Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym
Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 3 września 2018 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie Krajowego Ośrodka Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym
Polityka.pl
Oko.press
Prawo.pl
Kozzd-gostynin.pl
Zdjęcie tytułowe: Grzegorz Niewiadomski/newspix.pl.