Od kilku lat możemy zaobserwować wzrastającą liczbę rozwodów. Jakie są tego powody? Niewątpliwie jest wśród nich nieumiejętność rozmawiania o sobie, swoich problemach oraz potrzebach. Żyjemy w czasach, kiedy łatwiej jest coś wymienić na nowe, niż postarać się o naprawę czegoś, co jest bądź było dla nas ważne. Na ratunek naszym relacjom przybywają mediatorzy, jednak bez chęci obu stron nie są oni w stanie przeprowadzić całej pracy.
Czym są mediacje?
Mediacje to jeden ze sposobów rozwiązywania konfliktów. Mediator pomaga stronom sporu określić przedmiot dyskusji, a także pilnuje akceptowalności i zgodności z prawem rozwiązania przyjętego przez strony konfliktu. Jest osobą wskazaną przez sąd lub dobrowolnie wybraną przez osoby zainteresowane mediacją.
Mediacje nie są rozstrzygnięciem konfliktu, mają pomóc w rozwiązaniu sporu w taki sposób, aby strony były usatysfakcjonowane osiągniętym porozumieniem. Dzięki konstruktywnemu zarządzaniu sporami finalnie sprawa w drodze ugody powinna satysfakcjonować obie strony na poziomie wygrany/wygrany, nigdy na poziomie wygrany/przegrany.
Czym charakteryzuje się konflikt w rodzinie?
W każdej rodzinie pojawia się konflikt. Człowiek, który kocha, jest człowiekiem niedoskonałym tak samo, jak osoba, która nie kocha. Konflikty wynikają nie tylko z miłości, ale także z naszych wad czy różnego rodzaju okoliczności niesprzyjających, które wystawiają na próbę kochających się ludzi — nie tylko małżonków, ale również pary i rodzeństwa. Niebezpiecznym jest udawać, że nic się nie dzieje, że wszytko jest w porządku, kiedy nasze poczucie bezpieczeństwa i świadomości zaczyna się chwiać. W takich sytuacjach rodzi się ogromna agresja, która narasta w utajeniu i powoli niszczy nasze relacje i rodzinę. Pamiętajmy też, że druga skrajność także jest zła. Agresja, przemoc fizyczna i psychiczna nie prowadzą do niczego dobrego, ale do jeszcze większej dysfunkcji rodziny. Jedną z najbardziej niebezpiecznych sytuacji jest ta, kiedy małżonek lub małżonka popada w kryzys i unieszczęśliwia całą swoją rodzinę poprzez wpadnięcie w alkoholizm, hazard lub rozwiązły tryb życia, łamiąc przy tym przysięgę małżeńską. Ryzykiem dla takich małżonków jest nie tylko kryzys ich związku, ale też możliwość wystąpienia niepożądanych zachowań, które mogą prowadzić do desperackich i niebezpiecznych kroków ich dzieci, m.in. do wpadnięcia w narkomanię czy stosowania przemocy słownej lub fizycznej wobec rodziców.
Konflikty między rodzicami a dziećmi
Wiele dzieci, szczególnie w okresie dorastania, trafia do psychologów, ponieważ rodzice mają problemy z porozumieniem się ze swoimi pociechami. Zazwyczaj trafiają z takimi problemami, jak kłamstwa, ucieczki z domu, problemy w nauce, niechęć do kontaktów towarzyskich. Rodzice, nie wiedząc, co się dzieje i dlaczego ich dzieci się od nich oddalają, stosują coraz więcej zakazów i nakazów po to, aby wydobyć jakiekolwiek informację od swoich dzieci, co doprowadza do błędnego koła i nakręcania się spirali nieporozumień i kłamstw. Dzieci uczą się wtedy, że nie warto szczerze rozmawiać, bo zawsze prowadzi to do czegoś złego. Wtedy rodzice tracą szansę na to, aby pomóc swojemu dziecku i wspólnie pokonać ich narastające problemy. Kiedy dzieje się coś złego dorośli mają tendencję do oceniania „zmieniłaś się, robisz tyle złych rzeczy, ciągle coś psujesz, nie potrafisz zrobić nic dobrego, jesteś złym dzieckiem”. Dziecko w takim momencie czuje, że cokolwiek by nie zrobiło, będzie źle, po co więc ma się starać, skoro żadne działanie i tak nie zostanie docenione. Nierzadko dzieci stają się takimi, jak wmawiają im rodzice.
Najważniejsza w rodzicielstwie jest akceptacja. Zwracając się do nas ze swoimi problemami, dziecko powinno czuć się bezpiecznie. Nie chodzi o to, aby akceptować każdy jego wybryk, ale pokazać mu swobodę, polegającą na tym, że cokolwiek by nie zrobiło, może zwrócić się do nas, że każdy jego problem zostanie rozpatrzony i okażemy mu pomoc, a nie rzucimy chłodną oceną, która nie rozwiąże problemu, za to zbuduje między dzieckiem a rodzicem barierę, którą później trudno będzie przełamać. Poprzez akceptację możemy nauczyć dziecko nie tylko tego, że jesteśmy dla niego oparciem, ale również akceptowania, szanowania i lubienia samego siebie. Jednak wyrażania akceptacji trzeba się nauczyć, ponieważ nie jest to sprawa oczywista.
Jak okazywać dziecku akceptację? Wyróżniamy kilka jej rodzajów:
– nieingerencja jako akceptacja — nieingerencja w działania dziecka jest jedną z metod akceptacji, np. dziecko rysuje smoka, matka lub ojciec obserwuje jego postępy w rysunku, smok w żadnym stopniu nie jest zbliżony do realistycznej wersji, ale rodzice nie ingerują w rysunek dziecka, chociaż zgodnie z ich wzorcem smok powinien wyglądać inaczej;
– bierne słuchanie jako znak akceptacji — brak słów może wyrażać więcej niż ich potok, a cisza może być rozumiana jako akceptacja; jest to znak dla rozmówcy, że go słuchamy, a brak komunikatu słownego jest potwierdzeniem akceptacji;
– akceptacja przekazana słowami — w relacjach ludzkich ważna jest rozmowa, która powinna pomagać, uszczęśliwiać i być rodzajem zrozumienia i wsparcia; milczenie jest dobre tylko czasami, ponieważ, gdy zbyt częste, odbierane jest jako oznaka braku posłuchu u drugiej osoby lub jej ambiwalentnego podejścia do tematu;
– proste automaty do otwierania drzwi — najefektywniejszą i najbardziej rzeczową formą reakcji na problemy i odczucia dziecka jest system „otwierania drzwi”, czyli propozycja, aby coś więcej powiedzieć, np. „interesujące”, „rzeczywiście?”, serio?!”;
– czynne słuchanie — czynne słuchanie jest bardzo efektywną metodą uzyskiwania odpowiedzi od swojego dziecka; jest to relacja pomiędzy nadawcą i odbiorcą, dzięki której nie tylko nawiązujemy interakcję, ale też widzimy świat w taki sposób, jak postrzegają go dzieci.
Mediacja w przypadku rozpadu rodziny
Bogdan Wojciszke twierdzi, że rozpad małżeństwa może nastąpić w trzech przypadkach: kiedy po namiętności i/lub bliskości nie pojawiło się zobowiązanie, kiedy zniknie namiętność, która według partnerów była podstawą związku, kiedy bliskość pomiędzy partnerami wygaśnie, co skutkuje brakiem zainteresowania. W kontekście małżeństwa opcja pierwsza i trzecia są powodami rozwodów.
Konflikty jawne są związane z przeciwnościami lub innymi interesami i poglądami. Mogą dotyczyć takich obszarów, jak władza, obowiązki, autonomia, uczucia. Są otwarte lub utajone. Konflikty ukryte polegają na zróżnicowaniu dążeń jednostek będących w związku. Ma to powiązanie ze spełnianiem potrzeb podstawowych. Często kryzys jest ukazywany przez partnera jako celowe niezaspokajanie jego potrzeb. Jest to duży problem, związany z nieumiejętnością zwerbalizowania tych ostatnich.
John M. Gottman wyodrębnił cztery człony małżeńskich wpływów doprowadzających do rozwodów: krytycyzm, pogardę, obronność i wycofanie. Krytycyzm objawia się wykazywaniem, że małżonek jest gorszy. Statystycznie to kobiety częściej wykazują postawę krytyczną. Zdaniem Gottmana w momencie, kiedy narzekanie nie przynosi pożądanych rezultatów, posuwamy się o krok dalej, czyli do krytycyzmu. Kiedy ostatni wariant nie daje oczekiwanych skutków, przechodzimy do poziomu pogardy wobec małżonka. Takie zachowanie zazwyczaj prowadzi do lawiny nieporozumień i złych interakcji, co w rezultacie skutkuje atakiem jednej ze stron, a druga zaczyna się bronić. Obronność to brak umiejętności wysłuchania krytyki oraz nieumiejętność wzięcia odpowiedzialności za swoją ocenę lub pomyłkę w sądach. Przyjęcie postawy obronnej przez małżonka jest dużym zagrożeniem dla małżeństwa, ponieważ odpuszczamy możliwość porozumienia się, co prowokuje do pogardy względem partnera. W ostatnim etapie doprowadza to do wycofania się małżonka. Wycofanie jest strategią obronną, mająca na celu uzyskanie spokoju, jednak doprowadza do braku szansy na porozumienie. Kiedy małżonkowie ugrzęzną w spirali złych interakcji, nieświadomie bądź świadomie rozpoczynają dwa odrębne życia, które już od siebie nie zależą. Takie zachowanie jest przesłanką dla małżonków, że mieli rację co do własnej oceny. Szukają wtedy wsparcia u innych, aby potwierdzić swoje sądy.
Kryzysy małżeństwa wywoływane kryzysami indywidualnymi małżonków
W małżeństwie jednostki doświadczają swoich osobistych kryzysów, które bardzo często wpływają na ich relację małżeńską. Kryzys ten obejmuje nie tylko ich strukturę związku, ale również funkcje. Według psycholożki Zenomeny Płużek istnieją kryzysy, które pojawiają się, kiedy dążymy do dojrzałej osobowości; są to: osobowościowy, sytuacyjny i religijny. Żeby nie stanąć w miejscu, musimy zadbać o szereg naszych potrzeb. Jednak takie przystopowanie może okazać się dla nas bardzo korzystne i kształcące, ponieważ kryzysy nie zawsze wpływają na nasze życie destrukcyjnie — potrafią nas bowiem ukształtować. Każdy człowiek powinien zająć się konkretną dziedziną życia.
Kolejnym ważnym aspektem w małżeństwie jest praca nad wspólnym dialogiem. Każdy z małżonków powinien wypracować umiejętność odnoszenia się do człowieka bez względu na to, co sobą reprezentuje lub kim jest. Człowiek niepotrafiący się dopasować zniechęca do siebie poprzez swój stosunek, że to, co mówi i robi jest najważniejsze i najbardziej słuszne. Rozmówca powinien emanować nie tylko szacunkiem do samego siebie, ale także do osoby, z którą wchodzi w relację.
Najważniejsze jest określenie własnych emocji. Jest to umiejętność ich opanowania do takiego stopnia, że nie mają one kontroli nad naszym zachowaniem i nie posuwamy się pod ich wpływem do ranienia innych osób. Panowanie nad swoimi emocjami pomaga też w radzeniu sobie z negatywnymi emocjami, które pojawiają się w sytuacjach kryzysowych, co może wydarzyć się w każdym momencie naszego życia. Takie emocje to lęk, strach, agresja, poczucie winy, kiedy nie umiemy czegoś udźwignąć.
Proces mediacji rodzinnych
Rodzina jest specyficznym tworem. Jej definicja sama w sobie ukazuje jak trudną pełni ona rolę. W każdej rodzinie uczymy się kochać, rozróżniać dobro od zła, poznajemy

ścieżkę duchową albo jej brak, uczymy się intelektu. Często osoby sobie bliskie ukrywają prawdziwe powody swojego zachowania nie dlatego, że uważają je za oczywiste, ale ze wstydu, strachu przed wyśmianiem lub negatywną oceną osób bliskich, z którymi funkcjonują na co dzień.
Christopher Moore w swojej książce wyróżnił 12 etapów, przez które mediator powinien przeprowadzić rodzinę, aby doprowadzić do satysfakcjonującego rozwiązania sporu:
- etap 1: nawiązanie relacji ze stronami sporu;
- etap 2: wybieranie strategii kierującej procesem mediacji;
- etap 3: zbieranie oraz analizowanie materiałów źródłowych;
- etap 4: tworzenie szczegółowego planu mediacji;
- etap 5: budowanie zaufania oraz współpracy;
- etap 6: rozpoczęcie sesji mediacyjnej;
- etap 7: definiowanie przedmiotu sporu oraz ustalenie planu działania;
- etap 8: ujawnianie ukrytych interesów stron sporu;
- etap 9: tworzenie wariantów porozumienia;
- etap 10: ocena wariantów porozumienia;
- etap 11: ostateczne negocjacje;
- etap 12: doprowadzenie do formalnej ugody.
Najważniejsze etapy mediacji
– nawiązanie relacji ze stronami sporu — celem mediatora jest pokazanie stronom zwaśnionym, że jest osobą wiarygodną; prezentowanie pełnego wsparcia, omówienie procesu mediacyjnego oraz próby pełnego zaangażowania stron są niezbędną czynnością;
– budowanie zaufania oraz współpracy — na tym etapie mediator musi przygotować strony sporu do rozmowy o przedmiocie konfliktu; najtrudniejszym elementem jest zapanowanie nad emocjami, które towarzyszą uczestnikom oraz zbudowanie wzajemnej empatii dotyczącej swoich działań;
– ujawnianie ukrytych interesów stron sporu — rozpoznanie faktycznych potrzeb psychicznych oraz przedmiotowych, pouczenie o ważności wzajemnych interesów i uświadomienie ich stronom.
Wywiad z psychologiem i mediatorem
W poniższej rozmowie z psychologiem oraz mediatorem rodzinnym mgr Renatą Polończyk-Bociągą potwierdzają się powyższe hipotezy.
Ile zgłasza się małżeństw lub par, które trafiają do Pani tylko dlatego, że mają problem z komunikacją lub wstydzą się ze sobą rozmawiać na różne tematy?
Głównie są to ludzie, którzy mają problem z komunikacją, bo gdyby ich nie mieli, to byliby w stanie dogadać się pozasądowo i złożyć tylko dokument do sądu, tak jest taniej, łatwiej i szybciej. Powiedziałabym, że problem jest inny. W momencie, kiedy toczą się sprawy sądowe i zgodnie z zasadą „wszystko co powiesz, może być użyte przeciwko tobie”, dużo trudniej jest wprowadzić jakiekolwiek inne działania, bo nie ma zaufania i bardzo często przy mediacjach nie można mówić, że czas, kiedy toczą się sprawy sądowe, nie jest dobrym czasem na terapię. Terapia wymaga pewnej otwartości, poruszaniu trudnych kwestii, co jest świetną amunicją na sali rozpraw. To jest błędne koło, bo ludzie często nie trafiają tu wcześniej, ale dopiero w toku postępowania sądowego, kiedy jest już za późno na robienie pewnych rzeczy. Postępowanie sądowe nie jest dobrym czasem, żeby to robić i to jest potem trudność. Jak to ugryźć, żeby pomóc tym ludziom, żeby mieli szansę się dogadać przy równoczesnym braku zapewnienia im takiej możliwości. Jaką mediator ma możliwość zapewnienia ochrony, kiedy strona zeznaje w sądzie — w tym momencie nikt nie jest w stanie jej zablokować. Można to zrobić na mediacji, powołując się na zasadę poufności, ale mleko się już rozlało, ktoś wykorzystał już rzeczy z mediacji na sali sądowej. Jest to trudny temat ze względu na to, że ludzie często uważają, że problem nie dotyczy ich, ale partnera, a tak naprawdę dotyczy dwóch stron i to jest takie błędne koło. Coraz więcej osób decyduje się na mediację przed rozprawą, ale wciąż za mało. W trakcie spraw sadowych jest to bardzo trudne. Za to po ludzie już nie mają motywacji, bo sądy często orzekają w postępowaniach końcowych, że zobowiązują rodziców do treningu, do odbycia terapii rodzinnej pod kątem realizowania opieki nad dzieckiem czy odbycia mediacji pod kątem planu rodzicielskiego. Tych postanowień jest bardzo dużo. Tyle że jak ludzie mają papier, to już średnio im się chce, nie dostrzegają już korzyści wynikających z mediacji. Jak postępowanie jest zamknięte to już nikt nie wyciągnie wobec nich konsekwencji prawnych — to by oznaczało wszczęcie nowego postępowania. Ale żaden sąd nie otworzy nowego postępowania tylko dlatego, że rodzice nie odbyli treningu z komunikacji interpersonalnej.
Jak takie sprawy wpływają na dzieci? Czy w swoich rodzinach w przyszłości mogą powielać zachowania rodziców?
Nie umiem sobie wyobrazić sytuacji, w której by to nie wpływało na dzieci. Ostatnio przyszła para, która ma zawartą ugodę mediacyjną taką, że mają 6-letnie dziecko, które chodzi do przedszkola i codziennie kto inny je zawodzi do przedszkola, a kto inny odbiera. Dziecko spędza u kogoś noc, ten ktoś rano zawodzi go do przedszkola, drugie odbiera i zawozi do swojego domu, a rano odwozi do przedszkola. Dziecko co noc śpi w innym miejscu, każdy weekend spędza w innym miejscu. Biegły uzasadniając taki sposób dzielenia opieki nad dzieckiem napisał, że na ten moment dziecko (ten 6-latek raz mieszka w Bytomiu, raz w Chorzowie, a przedszkole jest pomiędzy, jeden rodzic wozi autem, drugi komunikacją miejską) co prawda może być zmęczone, ale na rzecz szerokich kontaktów z rodzicami lepiej będzie zachować ten system.
Dla dorosłego byłoby to męczące, a co dopiero dla dziecka.
Zapraszam biegłego, żeby sobie przez miesiąc pożył w ten sposób. Codziennie rano wychodzi z innego miejsca i wraca do innego. Nigdzie nie ma swoich rzeczy na stałe. Dorośli się przywiązują, tym bardziej dzieci. Jeśli chcemy wychować psychopatę, który będzie odcięty od swoich emocji, nie będzie dbał o to, co myślą inne osoby, czy jest im przykro, czy nie, to ustanowienie takiego systemu naprzemiennego dla 6-latka było właśnie dobrym zabiegiem. Może się to skończyć osobowością jak z serialu Mindhunter. Niby jest stałość w tej zmienności, ale nie zdarza się, żeby dziecko było dłużej niż 24 godziny w jednym miejscu.
Jeśli chodzi o konflikty pomiędzy dziećmi a rodzicami — jakie najczęstsze powody? Rozpad rodziny?
Bardzo dużo jest sytuacji odwróconej przemocy, czyli kiedy dzieciaki stosują przemoc wobec swoich rodziców. Fizyczną i psychiczną, ponieważ dzieci wiedzą, że mogą ugodzić różnymi rzeczami. Coraz częściej dzieciaki szantażują swoich rodziców, np. „Pójdę i powiem, że mnie uderzyłeś i założą ci niebieską kartę”. Ekonomicznie dzieciaki chcą pieniędzy, bo nie potrafią inaczej realizować swoich potrzeb. Często uzależniają się od różnych rzeczy i stosują przemoc. To są chyba takie najczęstsze obszary konfliktowe. Potem dotyczy to życia dorosłego, kiedy dzieci myślą, że rodzice będą im sponsorować dorosłe życie. Tej przemocy odwróconej jest coraz więcej.
A jeżeli chodzi o akceptację dziecka? Mówi się, że akceptowanie swojego dziecka jest kluczem do braku konfliktów i dobrego wychowania.
Ja bym cofnęła się dalej — nie da się zaakceptować swojego dziecka, jeśli nie akceptuje się siebie. To wynika z teorii więzi i przywiązania. Najpierw my musimy dostać akceptację od osoby dla nas znaczącej, to pozwala nam zaakceptować siebie, to zaś umożliwia przyjęcie akceptacji od ludzi z szerszego grona i akceptowanie wielu osób. Ale najpierw to my musimy być napełnieni akceptacją, żeby tę akceptację dać innym. Macierzyństwo i ojcostwo, niestety, mają to do siebie, że w momencie, kiedy pojawiają się dzieci, to otwierają się wszystkie nasze nieprzerobione traumy. Przykładowo, jeżeli ja byłam ofiarą przemocy i rodzi mi się dziecko, które kocham, to muszę się zmierzyć z pytaniem: „Jak ktoś w takim razie mógł mnie skrzywdzić, skoro ja nie jestem w stanie mojego dziecka skrzywdzić?”. Większość osób nie myśli może o tym na poziomie świadomym, ale te rzeczy do nich wracają. To powoduje, że muszą się zmierzyć z problemem własnej akceptacji, z czego wynikają komplikacje powodujące, że nie są w stanie zaakceptować swojego dziecka, jest to bowiem w sprzeczności z tym, że oni nie byli akceptowani. Zdarza się też odwrotnie: owijają dziecko tak szczelnym kokonem i kloszem, że również robią mu krzywdę. Drugą kwestią jest akceptacja partnera. Dziecko jest idealną kombinacją dwóch osób. Jeżeli nie akceptuję swojego partnera, nawet jeżeli już z nim nie jestem, nie akceptuję go jako części swojego życia, że jest ojcem dziecka, to jak mogę zaakceptować dziecko? Przecież ono wygląda w jakimś stopniu jak mój (były) partner, zachowuje się podobnie. Zawsze tak będzie, biologia jest nieubłagana. Jeżeli nie akceptuję człowieka, z którym mam dziecko, to nie jestem w stanie zaakceptować swojego dziecka, bo w tym dziecku jest ok. 50% cech, których nie akceptuję. Wtedy powiedzenie dziecku „jesteś jak ojciec”, po tym, jak dziecko słyszało, że ojciec taki i siaki, brzmi z ust matki jak obelga. Na mediacjach również nad tym pracujemy, że nie da się odciąć partnera lub partnerki, jak są dzieci. Ten partner czy partnerka zawsze będzie obecny w tych dzieciach. Akceptacja dla partnera jest niezbędna do tego, aby zaakceptować swoje dziecko.
Czy większość rozwodów albo kryzysów w małżeństwie jest związana z niespełnieniem własnych potrzeb, różnej wizji rodziny?
Większość sytuacji rozwodowych lub rozstaniowych jest związanych z tym, że jesteśmy nastawieni na realizację tylko własnych potrzeb. I podstawowe hasło na terapiach i mediacjach, które u mnie za każdym razem wywołuje dreszcze i obrzydzenie to,,mam prawo”. Oczywiście, że mam prawo do różnych rzeczy, ale mam też obowiązki.
Jesteśmy bardzo egoistyczni.
Teraz jak coś nam się nie podoba, to możemy to wyrzucić i kupić nowe. Tak samo zaczynamy podchodzić do związków i do ludzi. Nie ma związków idealnych, nigdy nie znajdzie Pani człowieka, z którym będzie Pani idealnie w stu procentach szczęśliwa, kryzysy są wpisane w życie. One również kształtują małżeństwo. Sytuacja, w której ludzie zaczynają rozmowę od ,,bo ja mam prawo” czy ,,bo moje potrzeby”, oczywiście, są ważne. Trzeba pamiętać, że ta druga osoba też ma potrzeby. Nie może być tak, że każdy będzie myślał wyłącznie o zaspokojeniu swoich.
Gdyby mogła Pani powiedzieć, czym jest rozpad małżeństwa?
Jedna sprawa to realizacja potrzeb i tego, czy realizujemy je w tym związku, czy poza nim. Nawet realizacja potrzeb poza związkiem nie oznacza jego rozpadu. Wymaga tylko dogadania się i pewnego rodzaju kontraktu, trochę lojalnościowo-wzajemnościowego. Jeżeli ja lubię musicale, a mój mąż ich nie znosi, to wspólnie się dogadamy, że tę potrzebę realizuję poza związkiem ze swoją przyjaciółka czy kimś innym. To jest to z korzyścią dla naszego związku. Ja idę na musical z przyjemnością, a mój mąż nie musi przechodzić tortur, siedząc i oglądając Mama Mia i myśląc, ile jeszcze. Rozpad jest wtedy, kiedy my już nie próbujemy nawet spełniać naszych potrzeb; kiedy z góry zakładamy, że tu ich nie dostaniemy i z automatu lokujemy je gdzie indziej. Nawet nie sprawdzamy, czy jest szansa na dostanie tego, czego potrzebujemy. Dla mnie rozpad związku jest takim momentem kiedy nastaje idealna obojętność. Póki się kogoś kocha lub nienawidzi to siła i kierunek jest ten sam, tylko zwrot się różni. Obojętność jest miarą rozpadu związku.
Podsumowanie
Mediacje rodzinne, jak każde mediacje, są bardzo trudną dziedziną. Zazwyczaj do mediatorów trafiają osoby, które zostały bardzo mocno poranione przez siebie, ale także przez cały proces sądowy, który przechodzą lub przeszły. Mediatorem może zostać każdy, kto potrafi odłożyć swoje racje i punkt widzenia na bok, aby pomóc zrozumieć tę drugą osobę i znaleźć konsensus. Osoba mediatora jest bardzo potrzebna we współczesnym świecie, może dzięki pomocy mediatorów część ludzi nauczy się ze sobą rozmawiać i uwzględniać potrzeby własne i cudze.
Źródła:
- E. Gmurzyńska, R. Mołek, Mediacje. Teoria i praktyka, Warszawa 2009;
- H. Przybyła-Basista, Mediacje rodzinne w konflikcie rozwodowym, Katowice 2006;
- K. Wojaczek, Małżeństwo w kryzysie?, Opole 2010.