8 września odbędą się wybory do Moskiewskiej Dumy Miejskiej. Dla nikogo nie będzie zaskoczeniem, że owa Duma od zarania wypełniona jest prokremlowskimi politykami, a wszelkie próby kandydowania prawdziwie niezależnych kandydatów były ukrócane bądź wyniki wyborów fałszowano na niekorzyść opozycji. Na szczęście taka praktyka władz spotyka się z coraz większym niezadowoleniem wśród części społeczeństwa, które coraz chętniej tę niechęć manifestuje. W połowie lipca w Moskwie zaczęły się bowiem największe protesty od 7 lat. Wydarzenia te spowodowały, że media na całym świecie zaczęły zadawać pytania o ewentualne zmiany w rosyjskiej polityce oraz w samym społeczeństwie. Najważniejsze pytanie brzmi jednak: co na to reżim?
NOWI ROSJANIE — KIM SĄ I DLACZEGO PROTESTUJĄ WŁAŚNIE TERAZ?

Na początek warto uściślić, kto zdecydował się wyjść na moskiewskie ulice. W tzw. protest godnościowy zaangażowało się nowe pokolenie ambitnych polityków z Aleksiejem Nawalnym na czele, aktywistów oraz ich sympatyków. Dla dzisiejszej rosyjskiej opozycji swoistym aktem założycielskim były ostatnie największe rosyjskie manifestacje, czyli te na placu Błotnym w 2011 roku po sfałszowanych wyborach do Dumy Państwowej, które zakończyły się brutalną pacyfikacją oraz masowymi aresztowaniami. Wówczas w demonstracjach wzięło udział ponad 100 tysięcy Rosjan. W 2012 roku wybory prezydenckie wygrał Władimir Putin, do którego sympatia zaczęła sukcesywnie topnieć. Poparcie dla Kremla w kolejnych latach okazało się zresztą na tyle kruche, że zdecydowano się zająć Krym. Dziś Władimir Putin odnotowuje najniższe poparcie w historii swoich licznych prezydentur, co spowodowane jest przede wszystkim niechęcią Rosjan wobec polityki wewnętrznej, gdzie gwoździem do trumny były reforma emerytalna. „Cud” zdarzył się w Państwowej Agencji Sondażowej, która od lat monitoruje poziom poparcia dla Putina (i byłych przywódców także) — w miesiąc z 60% spadło ono do 30%, wobec czego sondaż przestał być publikowany. W reakcji na niepożądany rezultat zmieniono metodologię i samo pytanie o poparcie sformułowano w tak zmanipulowany sposób, że poparcie w błyskawicznym tempie osiągnęło… 70%!
ALE PRZECIEŻ TO NIE WYBORY PREZYDENCKIE…
Opisana powyżej sytuacja dobitnie świadczy o tym, że Kreml czegoś się obawia, choć to w istocie jeszcze nie wybory prezydenckie. Wybory do Moskiewskiej Dumy Miejskiej tym razem nie mogą zostać zignorowane przez ludzi Putina, choć bagatelizowano znaczenie tej instytucji w ostatnich latach. Zauważyła to opozycja, z Nawalnym na czele. Przedostanie się opozycjonistów (w takim klimacie, jak obecnie, kiedy w stolicy Jedna Rosja ma zaledwie około 20% poparcia i wielu kandydatów związanych z nią od lat startuje teraz jako „kandydaci niezależni”) mogłoby być malutkim, ale jednak kolejnym gwoździem do trumny reżimu. Reprezentanci Dumy mają bowiem możliwość wglądu „za kulisy” polityki prowadzonej przez ludzi Putina. Mogą m.in. wizytować sądy i komisariaty, mają prawo i obowiązek zajmować się zwalczaniem korupcji, na której obnażaniu skupiała się opozycja. Mają także wgląd w strukturę budżetu i wydatki. A to dla reżimu niesłychanie niebezpieczne i niepożądane. Zaś Rosjanie, co gorsza, coraz częściej interesują się polityką.
DYNAMIKA PROTESTÓW
Warto pokrótce przeanalizować przebieg minionych protestów, aby określić, czy faktycznie to symptom wystąpienia jakichkolwiek zmian jakościowych w rosyjskim życiu politycznym. Demonstracje rozpoczęły się 17 lipca i były bezpośrednio związane z niedopuszczeniem opozycyjnych kandydatów do nadchodzących wyborów. Warto podkreślić, że nie wszystkie protesty były legalne, a liczba protestujących okazuje się być bezpośrednio związana z kryterium legalności. Sinusoida demonstracji przedstawia się następująco:
- 20 lipca (protest legalny) — ponad 22 tysiące uczestników;
- 27 lipca (nielegalny) — ok. 15 tysięcy;
- 3 sierpnia (nielegalny) — zaledwie kilka tysięcy;
- 10 sierpnia (legalny) — ok. 60 tysięcy.

W sumie wskutek wyżej wymienionych protestów zatrzymano ponad 5 tysięcy uczestników (w samej Moskwie). Do aresztu tymczasowego trafili wiodący opozycjoniści — sam Nawalny, Liubow Sobol, Ilja Jaszyn czy Dmitrij Gudkow.
Wyraźnie widać, ze frekwencja zależy bezpośrednio od zgody władz miejskich. W przypadku braku takiej zgody w nielegalnych protestach udział decydują się brać tylko najbardziej zdeterminowani. Nie powinno to zresztą dziwić, ponieważ, niestety, rosyjski reżim zwyczajnie się nie zmienia. Aresztowania i brutalne pacyfikacje przez tzw. kosmonautów czy omonowców (specjalne oddziały policji) to wciąż norma. Tym samym rekord z 2011 nie został pobity. Faktem jest jednak, że część rosyjskiego społeczeństwa (szczególnie w stolicy) staje się coraz bardziej świadoma i zdeterminowana. Opozycja również broni nie składa, wręcz przeciwnie — można odnieść wrażenie, że dopiero się rozkręca.
„W CIĄGU PIĘCIU LAT W ROSJI MOŻE ZMIENIĆ SIĘ WSZYSTKO, A W CIĄGU DWUSTU — NIC”*

Trudno mówić o „nowej Rosji”, kiedy władza nie zmienia się ani trochę. Cytując Ośrodek Studiów Wschodnich:
„Władze dysponują w tym starciu wyraźną przewagą: wykluczają opozycję z udziału w oficjalnej polityce, izolują w aresztach liderów młodego pokolenia opozycji, angażują w wywieranie nacisków aparat administracyjny i władze uczelni wyższych, zastraszają szersze grupy krytyczne wobec władzy i zniechęcają je do czynnego manifestowania niezadowolenia. Z tego względu powstanie masowego ruchu protestacyjnego w Rosji wydaje się w najbliższym czasie mało prawdopodobne, mimo pogłębiającego się niezadowolenia społecznego powodowanego czynnikami ekonomicznymi, politycznymi i ekologicznymi”
Jednakże obok powyższego obserwujemy wykrystalizowanie się nowego, zbuntowanego pokolenia opozycjonistów — polityków, samorządowców, aktywistów, studentów czy nawet celebrytów. Ostatnia, największa od 7 lat aktywizacja społeczna w Rosji dowodzi, że być może nie mamy jeszcze do czynienia z „nową Rosją”, ale na pewno z „nowymi Rosjanami”, którzy o „nową Rosję” zawalczą.
ŹRÓDŁA:
- Newsweek: „Bitwy Aleksieja Nawalnego. Reżyser Buntu”, 32/2019;
- OSW: „Rosja: sinusoida protestów”;
- OSW:„Rysa na szkle. Putin traci zaufanie Rosjan”;
- OSW: „Ile waży bagaż kulturowy. Aktywizacja społeczna w autorytarnej Rosji”;
- Tok FM: „’Putin nie ma wizji przyszłości, a Rosjanie czują, że będzie coraz gorzej’ — o protestach w Moskwie”.
Zdjęcie główne: Sergei Ilnitski/PAP/EPA.
*cytat pochodzi z książki Swietłany Aleksijewicz Czasy secondhand. Koniec czerwonego człowieka