Wydarzenia, które miały miejsce w Rwandzie w kwietniu 1994 roku, odcisnęły piętno na kartach historii nie tylko Rwandyjczyków, ale i całej ludzkości. To ludobójstwo to jeden z przykładów tego, do czego zdolny jest człowiek powodowany nienawiścią oraz jak wielka może być skala obojętności świata na taką tragedię.

Rwanda przed ludobójstwem
Co właściwie nazywamy ludobójstwem? Termin ten został stworzony w 1944 roku przez Rafała Lemkina, polskiego prawnika. Określa „masowe zabijanie lub eksterminację grup ludzkich”. Został przyjęty w prawie międzynarodowym po II wojnie światowej. Zgromadzenie Ogólne ONZ w 1948 roku uchwaliło Konwencję w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa; weszła ona w życie w 1951 roku, a jej stronami zostało aż 127 państw. To jednak nie zapobiegło tragediom. Jednym z najbardziej wstrząsających przykładów ludobójstwa pozostaje to dokonane w Rwandzie w 1994 roku.
Ludobójstwo w Rwandzie rozpoczęło się z 6 na 7 kwietnia 1994 roku. Napięcia pomiędzy ludnością Tutsi oraz Hutu pojawiły się natomiast o wiele wcześniej. Mimo iż Hutu stanowili większość populacji rwandyjskiej zawsze uważani byli za klasę niższą. Tutsi przybyli do regionu na przełomie XIV i XV wieku zdołali podporządkować sobie tubylców, chociaż stanowili mniejszość. Nie wykluczali jednak ich tradycji, języka, historii. Tworzyli jeden, wspólny naród — Banyauranda. Trzecią grupę społeczną stanowili najmniej liczni Twa, którzy prawdopodobnie jako pierwsi osiedlili się na terenach dzisiejszej Rwandy. Zajmowali się oni myślistwem, często pełnili funkcje służebne ludności Tutsi lub Hutu. Różnice w wyglądzie społeczności rwandyjskiej są ledwo zauważalne, ale skóra Tutsi jest odrobinę jaśniejsza niż skóra Hutu. Hutu to rolnicy, zaś Tutsi — hodowcy, głównie zajmujący się bydłem, a posiadający tę zwierzynę uważani są za bogatszych. Plemiona przez lata żyły jednak razem. Jak więc możliwe, że doszło do ludobójstwa?
Przyczyny ludobójstwa
Konflikt wisiał w powietrzu od końca lat 50. XX wieku. W 1959 roku powstał pomysł przyznania Rwandzie całkowitej autonomii (od Belgii). Doprowadziło to do wybuchu wojny domowej, która zakończyła się wygranymi w 1960 roku wyborami komunalnymi przez Parmehutu oraz wypędzeniem kilku tysięcy Tutsi z regionu. W późniejszych latach na terenie Rwandy-Urundy zlikwidowano powiernictwo. Powrócono do walk etnicznych i masowych prześladowań Tutsi. W 1978 roku została ogłoszona nowa konstytucja, na mocy której przywrócono parlament, urząd prezydenta i rządy cywilne oraz usankcjonowano system jednopartyjny. Juvénal Habyarimana został wówczas prezydentem. Z czasem społeczność Hutu była coraz bardziej odizolowywana od możliwości rządzenia. Pomimo wcześniejszej wyższej pozycji w państwie z biegiem czasu zaczęli tracić swoje przywileje na rzecz Tutsi.
6 kwietnia 1994 roku został zestrzelony samolot prezydencki, w wyniku czego śmierć poniósł m.in. prezydent Rwandy Habyarimana oraz Cyprien Ntaryamira, prezydent Burundi. Obaj pochodzili z ludności Hutu, dla której wydarzenie to było idealnym pretekstem do wszczęcia walk przeciwko Tutsi. Odpowiedzialność za zestrzelenie nie jest oczywista, oskarżano także samych Hutu. Na ulicach dochodziło do morderstw. Początkowo niczego nie podejrzewający Tutsi lekceważyli groźby ze strony swoich sąsiadów. Do przemocy wobec nawoływało radio. Tutsi byli nazywani „karaluchami”. Wszędzie można było usłyszeć krzyki: „Tutsi zamordowali naszego prezydenta!”.
Ludobójstwo
Sprawy potoczyły się bardzo szybko. Mordowano z nadzwyczajną okrutnością. Kobiety, dzieci, mężczyzn i starców. Całe plemię Tutsi miało zniknąć. Kobietom w ciąży rozpruwano brzuchy, mężczyznom łamano kości. Oprawcy cieszyli się bólem. Hutu posługiwali się głównie maczetami, którymi chętnie odcinali głowy. Tutsi byli okaleczani oraz pozostawiani, aby się wykrwawili. Dopiero później ich dobijano; często dzieci Hutu wskazywały dorosłym, którzy Tutsi jeszcze żyją. Zabijano modlących się w świątyniach, siedzących w domu czy chodzących ulicami. Zabijano także umiarkowanych Hutu, którzy nie chcieli mordować. Przywódcy zachęcali do zabijania, oferując pieniądze, alkohol, przywłaszczone posiadłości i majątki. W szeregach bojówek Hutu znaleźli się lekarze, wysoko postawieni urzędnicy, biedacy, dzieci, zwykli ludzie. Nad ranem wychodzili, by gwałcić, grabić i zabijać, wracali przed zmrokiem. Tutsi chowali się na bagnach. Siedzieli tam całymi dniami, modląc się o przeżycie. Wieczorami liczyli, ilu z nich poniosło śmierć, a ilu przeżyło. Rankiem ukrywali niemowlęta, a następnie siebie. Nadzy, wystraszeni i pozbawieni godności ludzkiej przez swoich sąsiadów. Śmierć poniosło milion osób.

Pomoc z zewnątrz?
Od października 1993 roku na terenach Rwandy prowadzono Misję ONZ do spraw Pomocy Rwandzie (UNAMIR) z siedzibą w Kigali, którą dowodził kanadyjski generał Roméo Dallaire. Celem było chronienie tamtejszej ludności, repatriacja uchodźców, koordynacja działań humanitarnych. W oddziałach ONZ znalazły się blisko 2 tys. żołnierzy z 40 krajów. W trakcie pierwszych dni ludobójstwa misja zupełnie straciła na ważności. Dwa tygodnie od rozpoczęcia rzezi Rada Bezpieczeństwa ONZ zdecydowała się o zmniejszeniu liczebności oddziałów, które od tego momentu były zasilane przez zaledwie 270 żołnierzy. W późniejszym czasie ONZ podjęła działania, dzięki którym na pomoc wyruszyło 5500 tys. żołnierzy. Było już jednak za późno. Oddziały nie były przygotowane do zwalczenia bojówek Hutu, nie posiadały też odpowiedniej broni. To z kolei rodzi pytanie: czy reakcja ludzkości nie okazała się zbyt bierna? Czy Europa faktycznie nie była zdolna do pomocy Rwandyjczykom? Misję ONZ w Rwandzie można określić mianem ogromnej porażki, którą poniesiono wskutek chybionych decyzji politycznych bądź przez zwyczajne zaniechanie spowodowane ochroną interesów byłych państw kolonialnych.
Kontrowersyjną kwestią była także rola Francji w trakcie ludobójstwa. „Tu chodzi o europejską armię oskarżoną o gwałcenie praw człowieka w Afryce” — mówią Rwandyjczycy. W trakcie śledztwa ustalono, że Francja była świadoma czyhającego niebezpieczeństwa, co więcej była jego członkiem. Przywódcy Interahamwe, bojówki Hutu, przyznali, że byli szkoleni przez francuskich oficerów. Oficjalnie Operacja Turkus miała na celu udzielenie pomocy wszystkim zagrożonym Rwandyjczykom. W rzeczywistości zapewniła azyl uciekającym przed konsekwencjami bojownikom Hutu.
Ludobójstwo zakończyło się, gdy Rwandyjski Front Patriotyczny obalił rządy Hutu. Przestraszeni wizją pociągnięcia do odpowiedzialności mordercy zaczęli masowo uciekać do Burundi, Tanzanii, Ugandy i Zairu (dzisiejsza Demokratyczna Republika Konga). Część uciekła od kary, część została skazana. Wielu zbrodniarzy otrzymało symboliczny wyrok w Rwandzie podczas tzw. sądów gacaca. Powstał także specjalny trybunał — Międzynarodowy Trybunał Karny dla Rwandy, powołany w celu osądzenia wszystkich winnych ludobójstwa w Rwandzie w 1994 roku. Swoją siedzibę posiadał w Arushy (w Tanzanii). Działalność zakończył 31 grudnia 2015 roku. Osądził tylko 93 osoby. Warto zaznaczyć, iż był pierwszą na świecie międzynarodowym trybunałem wydającym wyroki w sprawie ludobójstwa. Jako pierwszy także uznał gwałt za metodę dokonywania ludobójstwa (sprawa Akayesu). Szacuje się, że kwietniu 1994 roku w Rwandzie zgwałcono nawet 250 tysięcy kobiet.

„Mój ból jest we mnie głęboko, nie na tyle jednak, abym mógł zapomnieć. Jest to ból, który dzielę z każdym ocalałym z ludobójstwa” — Révérien Rurangwa
Ludobójstwo, oprócz strat w ludzkości, doprowadziło także do upadku gospodarki i zniszczenia kraju. W zaledwie miesiąc z Rwandy uciekło 2,5 miliona osób, co z kolsi wywołało kryzys w Zairze. Szacuje się, że w czasie masakr w Rwandzie uśmiercono nawet 20% populacji. Zaszła wówczas całkowita zmiana struktury społecznej kraju: przed 1994 rokiem kobiety stanowiły tylko nieznaczną większość, po ludobójstwie — aż 78% populacji kraju. Pozostało 400 tysięcy sierot, z których wiele zmarło z braku jakichkolwiek środków do życia. 1,5 mln Rwandyjczyków zostało bez dachu nad głową. Skutki wyszły też poza kraj — były jedną z przyczyn I i II wojny domowej w Kongu.
Refleksja zamiast podsumowania
Hutu dokonali ludobójstwa z nienawiści oraz po to, by powiększyć swój stan posiadania. Społeczność międzynarodowa z kolei zignorowała fakt, że wojna z pobudek politycznych bardzo szybko przekształciła się w wojnę totalną, wymierzoną w całą społeczność. Tutsi spisywali historię ludobójstwa i budowali pomniki upamiętniające tragiczne wydarzenia, ale odwetu nie było. Dziś w Rwandzie nie mówi się o pochodzeniu i plemionach, starając się utrzymać jedność w społeczeństwie, aby do wydarzeń podobnych jak te z kwietnia 1994 roku już nigdy nie doszło.
Źródła:
Robert Łoś, Jacek Reginia-Zacharski, Współczesne konflikty zbrojne, Warszawa 2013.
Jean Hatzfeld, Nagość życia. Opowieści z bagien Rwandy, Warszawa 2011.
https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/Rwanda-Historia;4575253.html
https://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/1091138,Ludobojstwo-w-Rwandzie-–-tragedia-Tutsi-i-Hutu
http://dzieciafryki.com/ludobojstwo-w-ktore-nie-uwierzyl-swiat/
https://www.konflikty.pl/historia/czasy-najnowsze/opowiesc-o-rwandyjskiej-tragedii/ –
http://www.990px.pl/index.php/2014/04/07/ludobojstwo-w-rwandzie/
http://unic.un.org.pl/strony-2011-2015/ludobojstwo-w-rwandzie/2428