Mimo iż historia polskiego systemu antyterrorystycznego sięga już lat 70., to ukształtowanie jednostek które miałyby skutecznie podjąć się tego wyzwania, zajęło (jak to w Polsce bywa ze wszystkim) wiele lat. Cały ten proces naznaczony był wieloma mniejszymi i większymi porażkami, a ten artykuł ma pokazać ewolucję, jaka zaszła w charakterystyce formacji specjalnych odpowiedzialnych za zwalczanie terroryzmu i szczególnie niebezpiecznej przestępczości.
Antyterroryzm w Polsce przed 89’
Za pierwszą strukturę do działań przeciwko zagrożeniom terrorystycznym w Polsce, można, a nawet trzeba, uznać Wydział Zabezpieczenia Komendy Stołecznej Milicji Obywatelskiej. Oczywiście, jeszcze w okresie przedwojennym w Polsce istniały jednostki rezerwy policyjnej używane w sytuacjach szczególnie zagrażających bezpieczeństwu, jednak miały one nie za wiele wspólnego z obecnie pojmowanym antyterroryzmem.
Wspomniany wydział powstał 22 lutego 1976 roku na wzór fińskiej jednostki „Niedźwiedź”. Do jej powstania doprowadziła niejako masakra izraelskich sportowców na olimpiadzie w Monachium z 1972 roku (tym tragicznym wydarzeniom możemy również zawdzięczać powstanie niemieckiego GSG9). Aby można było się w niej znaleźć, należało przejść trójetapowe postępowanie kwalifikacyjne. Na początku sprawdzano ogólną zdolność do służby, a następnie kandydatów czekał sprawdzian sprawności fizycznej (m.in. bieg na 100 metrów,strzelanie dokładne i ze 100-metrowym dobiegiem wraz z wymianą magazynka). Ostatecznie po rozmowie kwalifikacyjnej wyłoniono „zawrotną” liczbę 47 funkcjonariuszy (dopiero po jakimś czasie wielkość jednostki poszerzono do 273 etatów). Pierwszym dowódcą pododdziału został płk. Waldemar Moszczański.
Funkcjonariusze mieli za zadanie zwalczanie terroru na terenie całego kraju, a także prowadzenie pościgów za groźnymi przestępcami czy wspieranie innych służb (m.in. Straży Pożarnej) w przypadku klęsk żywiołowych. Już w 1978 roku utworzono kolejne jednostki – siedem plutonów specjalnych w ramach ZOMO (m.in. w Katowicach), które miały być wsparciem dla WZ. Po 1982 roku utworzono natomiast tzw. skrzydło LOT, liczące 140 milicjantów, których głównym zadaniem była ochrona samolotów polskiej linii przed uprowadzeniami.
Rozwój polskiego systemu szybkiego reagowania na zagrożenia utrudniał brak możliwości wspólnych szkoleń ze służbami innych państw. Jednostka była zdana tylko na siebie.
Pierwsze reformy systemu AT
Upadek komunizmu w Polsce i transformacja ustrojowa dotknęła również system bezpieczeństwa. Nowa rzeczywistość wygenerowała nowe problemy. Jak wiadomo, lata 90. w Polsce to dekada eldorado dla zorganizowanych grup przestępczych (rozkwit działalności mafii pruszkowskiej i wołomińskiej) i jednocześnie niechlubny okres dla skuteczności polskiego aparatu bezpieczeństwa. Skalę zjawiska przemocy najlepiej obrazują statystyki.
Przykładowo, w 1992 roku w Polsce popełniono ok. 800 000 przestępstw – ponad dwukrotnie więcej niż w roku 1989 i ponad czterokrotnie więcej niż w roku 2020. Apogeum przestępczości nastąpiło jednak na początku nowego tysiąclecia. W 2000 roku liczba ta wyniosła już ponad 1 100 000. Temu wszystkiemu towarzyszyły zbyt łagodne kary i zbyt duże możliwości jej uniknięcia
Policyjne statystyki mówią o 1170 stwierdzonych przestępstwach z użyciem broni palnej w roku 2002 (jest to dwukrotnie większa liczba od tej z roku 2020). Zdecydowanie łatwiejszy niż obecnie dostęp do broni sprawił, że polska przestępczość zorganizowana stała się naprawdę sporym wyzwaniem dla aparatu bezpieczeństwa. Gangsterzy dysponowali już wtedy pistoletami Glock, które funkcjonariusze Policji zobaczyli w swoich kaburach dopiero w 2007 roku.
Nie można jednak stwierdzić, że system antyterrorystyczny pozostawał całkowicie bierny wobec nowych zagrożeń. Utworzenie Policji w miejsce Milicji Obywatelskiej podyktowało również powstanie w miejsce wspomnianej jednostki antyterrorystycznej MO, Wydziału Antyterrorystycznego Komendy Stołecznej Policji. W 2003 roku Wydział AT KSP przeniesiono do Centralnego Biura Śledczego Komendy Głównej Policji i zmieniono w dwie oddzielne jednostki – Zarząd Bojowy i Zarząd Wsparcia Bojowego.
Niestety, wdrażanie jedynie zmian strukturalnych i nadawanie innych nazw tym samym rzeczom nie przyniosło pozytywnych skutków. Formacje zajmujące się bezpieczeństwem kraju wciąż pozostawały w tyle w stosunku do organizacji przestępczych. Brak odpowiednich uprawnień (przykładowo funkcjonariusz od 1990 roku nie mógł użyć broni w obronie mienia nawet znacznej wartości!), głodowe pensje, a także braki w wyposażeniu sprawiały, że polski system nie był w stanie konkurować z dynamicznie rozwijającą się przestępczością.
Dla przykładu, w 1996 roku Policja posiadała prawie sześciokrotnie mniej kamizelek kuloodpornych niż powinna, nie wspominając już o innych „luksusach”, które właściwie powinny być standardowym wyposażeniem funkcjonariuszy na co dzień walczących z gangsterami. Dochodziło do kuriozalnych sytuacji, w których ze względu na głodowe pensje funkcjonariusze musieli dorabiać na boku, co doprowadzało do kolejnych patologii. Bandyci byli ponad prawem, a o swojej bezradności polski aparat bezpieczeństwa miał się dopiero bardzo boleśnie przekonać…
„Czarna noc” polskiej Policji
Marzec 2003 roku. Podwarszawska Magdalenka – „prestiżowa” wieś słynąca z posesji należących do członków PRL-owskich elit. W domu przy ul. Środkowej ukrywa się dwóch członków mazowieckiego gangu „Mutantów”. Igor Pikus i Robert Cieślak są poszukiwani w związku z podejrzeniem o zabójstwo policjanta sierż. Mirosława Żaka podczas strzelaniny w Parolach. Po ustaleniu tożsamości domowników, 5 marca o godzinie 22:00 zapada decyzja o rozpoczęciu operacji.
Przed godziną 1:00 antyterroryści rozpoczynają obławę. Policjantów „wita” wybuch prymitywnej bomby i rani tym samym 18 członków Zarządu Wsparcia Bojowego, w tym zmarłego kilka dni po akcji Mariana Szczuckiego. Bandyci rozpoczynają ostrzał, używając szerokiej gamy uzbrojenia – od pistoletów Glock po karabiny AK i granaty. Jeden z rzuconych pocisków zabija na miejscu funkcjonariusza Dariusza Marciniaka. Konieczne jest wezwanie posiłków. Przeprowadzający akcję funkcjonariusze nie potrafią poradzić sobie z tylko (i aż) dwoma gangsterami. Około 3:00 w posiadłości następuje wybuch, w wyniku którego obaj gangsterzy ponoszą śmierć, nietrafieni przez (uwaga!) ani jedną policyjną kulę.
Źle opracowany plan działania, nieodpowiednio przeprowadzone działania wywiadowcze, nieadekwatność zastosowanych środków (choć ówczesny szef MSWiA Krzysztof Janik twierdził inaczej) i słabe wyszkolenie, a także wspomniane braki w wyposażeniu i przestarzałe uzbrojenie przyniosły tragiczne skutki. Cztery razy stawali przed sądem rzekomi winowajcy feralnej nocy, odpowiedzialni za zaistniałe niedociągnięcia. Za każdym razem, byłych już funkcjonariuszy, uniewinniono. Ostatni proces oficerów miał miejsce w styczniu 2017 roku.
Magdalenka na zawsze pozostała w świadomości polskiej Policji – do dzisiaj corocznie upamiętnia się tamte wydarzenia. Smutnym, lecz prawdziwym stwierdzeniem będzie to, iż śmierć funkcjonariuszy odcisnęła pozytywne piętno na kształcie polskiego antyterroryzmu. Wyciągnięto z niej wnioski – rozpoczął się powolny proces doszkalania i dozbrajania antyterrorystów.
Źródła:
Policja lat 90 i gwałtowny wzrost przestępczości, Kwiecień 28, 2021, (8.01.2022)
Przestępstwa przy użyciu broi w latach 2002-2020, (8.01.2022).
Quo vadis Polonia. W drodze do demokratycznego państwa prawa. Polska 1989-2009, red. J. Kochanowski, M. Kuruś, Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich 2010, nr 5.
Socha R.: Siły specjalne w Polsce (na przykładzie Policji), „Wiedza Obronna” 2011, nr 1.
Wspomnienie Magdalenki, czyli czarna noc polskiej policji, (8.01.2022).
Zdjęcie główne: Cpl. Brian J. Slaght/Public domain