Wieści docierające z Bliskiego Wschodu zdominowane zostały w ostatnich dniach przez doniesienia z Iranu, gdzie od czwartku (28.12.2017) trwają antyrządowe protesty. Na dzień dzisiejszy wiadomo, że zginęło ponad 20 osób, a ponad 500 zostało aresztowanych. W niniejszym artykule postaram się przedstawić genezę owych wydarzeń, ich przebieg, reakcje władz irańskich oraz innych państw, a także w skrócie przybliżyć, na czym polega specyfika funkcjonowania Islamskiej Republiki Iranu.
GDZIE I DLACZEGO IRAŃCZYCY PROTESTUJĄ?

Na wstępie należy zaznaczyć, że protesty nie rozpoczęły się w stolicy. Miały one swój początek w Meszhedzie, rozciągając się kolejno na inne miasta (jak na ilustracji ponieżej). Jest to o tyle ciekawe, że owe miejsca nie należą do dużych, dobrze prosperujących ośrodków. Mają jednak ogromne znaczenie religijne i bardzo często są biedne i słabo rozwinięte. Charakterystyczne jest również to, że właśnie z tych miast wywodzą się irańscy konserwatyści, zwani często „twardogłowymi”. Tutaj należy zadać sobie pytanie: czy wybuch protestów był spontaniczny? Istnieje możliwość, że nie. Inspiracje mogły płynąć wprost od przeciwników obecnego prezydenta — Hassana Rouhaniego — którzy należą właśnie do wspomnianych konserwatystów (jeden z ich przedstawicieli, Ibrahim Raisi, był przeciwnikiem Rouhaniego w tegorocznych wyborach prezydenckich, jednak to ten drugi doczekał się reelekcji). Z drugiej strony, nie można zapominać o roli społeczeństwa i jego sporej części, która z pewnością nie musiała zostać w żaden sposób zainspirowana czy zmanipulowana. Masowa reakcja nastąpiła bezpośrednio po zapowiedzi podwyżek cen podstawowych produktów, które już wcześniej i tak były wysokie. Skandowano także przeciwko korupcji. Sytuacja stała się jednak dużo bardziej dynamiczna, a towarzyszące jej postulaty ostrzejsze.

PRZEBIEG

Bardzo szybko z postulatów o charakterze ekonomicznym przekształciły się one w żądania polityczne. Winą za brak poprawy sytuacji w kraju (po tzw. nuklearnym dealu z 2015 roku, o którym można przeczytać w tym artykule) obarczono prezydenta Rouhaniego, aby przejść do postulatów podważających sam sens istnienia islamskiego reżimu, na którego czele stoi Najwyższy Przywódca, Ali Chamenei. To najprawdopodobniej zaważyło na decyzji władz o użyciu siły. Warto tutaj zaznaczyć, że praktycznie wszystkie resorty siłowe w Iranie podlegają Najwyższemu Przywódcy. O ile żądania gospodarcze mogły być przez reżim śledzone z pewnym przymrużeniem oka, to ich eskalacja i przerodzenie się w antyrządowe protesty „zmusiły” Chameneiego do pacyfikacji, która oznaczała użycie sił porządkowych. Pojawiały się materiały, wg których protestujący szturmują komisariaty celem zdobycia broni. Reżim takimi zajściami usprawiedliwia swoją decyzję. Niezmiernie trudno jest potwierdzić docierające informacje, bowiem jedynym ich źródłem są media irańskie (rządowe, ale też takie, na które reżim i tak ma wpływ) oraz media społecznościowe, poprzez które Irańczycy dzielą się swoimi relacjami. Bilans tych zdarzeń prezentuje się następująco: ponad 20 osób zabitych (w tym protestujący oraz funkcjonariusze) oraz ponad 500 osób aresztowanych. Z pewnością te dane są celowo zaniżane i bilans może okazać się znacznie wyższy. Los aresztowanych pozostaje nieznany. Spoglądając na wydarzenia z 2009 roku, można domniemywać, że z tego aresztu nie powrócą. Irański wymiar sprawiedliwości już zapowiedział, że dla zatrzymanych przewiduje się najwyższe kary z możliwych. Po protestach antyrządowych przyszedł czas na demonstracje prorządowe, które z pewnością zostały zaaranżowane przez reżim. Dowódca Gwardii Rewolucyjnej, Mohammad Ali Dżafari, ogłosił we wtorek (3.01.2018) „koniec buntu”.

REAKCJE
Prezydent Rouhani przemówił jako pierwszy, stwierdziwszy, iż rozumie postulaty społeczeństwa i nie zabrania wygłaszania własnego zdania, jednak w żadnym wypadku nie popiera użycia siły przez protestujących. Reakcję można uznać zatem za typową. Jeszcze bardziej typowa okazała się reakcja Najwyższego Przywódcy, która wywołana została przez absolutnego króla „dyplomacji twitterowej”, Donalda Trumpa. W swojej bezgranicznej nienawiści do władz irańskich, stosując retorykę rodem z prezydentury George’a W. Busha, nie omieszkał wspomnieć o sponsorowaniu terroryzmu oraz docenić, że Irańczycy „wreszcie się ocknęli” (jako przyjaciel Irańczyków zapomniał najwyraźniej, że to między innymi amerykański Kongres blokuje zniesienie niektórych sankcji dotyczących wymiany towarów z Iranem). Dla przeciwwagi Unia Europejska przemówiła w znacznie bardziej umiarkowanym tonie. To jednak wywołało do tablicy Chameneiego, który powiedział to, co w takim momencie wypada powiedzieć pierwszemu człowiekowi Iranu. O wybuch protestów oskarżył USA, Izrael oraz Arabię Saudyjską, w których interesie jest destabilizacja Iranu. Do zaprzestania przemocy wezwał także Sekretarz Generalny ONZ.

NIETRAFIONE PORÓWNANIA DO 2009 ROKU
Media na całym świecie zaczęły przywoływać wydarzenia mające miejsce w Iranie 12 czerwca 2009 roku. Podobieństw jednak jest tutaj niewiele. Wówczas chodziło o sfałszowanie wyborów prezydenckich, które rzekomo po raz drugi wygrać miał Mahmud Ahmadinedżad (jeden z „twardogłowych” konserwatystów). Protesty miały pokojową formę, Irańczycy przemaszerowali przez Teheran. Ahmadinedżad stwierdził jednak, że zwolennicy opozycji i nowych wyborów to „kurz i śmieci, które zostaną zmiecione” — i tak też się stało. Ofiar wówczas było ponad 100, a liczby aresztowanych szacować można na kilka tysięcy. Później wydarzenia te nazwano Zieloną Rewolucją. Wtedy dostrzegalni byli także przywódcy protestów, teraz raczej trudno wskazać konkretne personalia.

PERSPEKTYWY IRAŃSKIE/ISLAMSKIE
O ile podczas Zielonej Rewolucji hasła wykrzykiwane przez ludzi z dachów i balkonów teherańskich domów brzmiały „Bóg jest wielki!”, o tyle w tym roku spotkać je można było raczej po stronie kontr-protestujących zwolenników reżimu. Z drugiej strony słyszeć dało się okrzyki o „republice irańskiej”, a nie „islamskiej”, jak podczas rewolucji w 1979 roku. Władze Iranu nie bez powodu obawiają się takich nastrojów, gdy, przykładowo, perski nacjonalizm mógłby stać się bardziej atrakcyjny od ideałów Rewolucji Islamskiej. Trudno jednak o realizację świeckich idei i postulatów w państwie, które zdominowane jest przez system polityczny w pełni oparty na prawie szariatu. Czas pokaże, na ile możliwa jest jakakolwiek laicyzacja. Tymczasem reżim jest zbyt mocno zdesperowany, aby za każdą cenę utrzymać państwo w islamskim kształcie i przede wszystkim, aby uniknąć ingerencji zewnętrznej. Obawy tego typu są ze wszech miar uzasadnione, ponieważ Iran przed Rewolucją Islamską w 1979 był przez wiele lat marionetką – rosyjską, brytyjską, czy amerykańską. Państwa takie jak Izrael czy Królestwo Arabii Saudyjskiej, czyli sojusznicy Stanów Zjednoczonych, tylko czekają na okazję do osłabienia Iranu. Reżim ajatollahów ma tego pełną świadomość i w tym świetle szanse na realizację postulatów towarzyszących protestom są naprawdę nikłe.

STRUKTURA WŁADZY
Jako dodatek, poniżej zaprezentowana została struktura władzy w Iranie. Ze schematu jasno wynika, że rola Najwyższego Przywódcy jest w Iranie decydująca.

ŹRÓDŁA:
- BBC
- FARS
- Defence24
- R. Czulda, Iran 1925-2014. Od Pahlawich do Rouhaniego, Warszawa 2014
- zdjęcie tytułowe: Ebrahim Noroozi/AP Photo.