(Nie)odpowiednio dobrane słowa potrafią skutkować normalizacją ludzkiego cierpienia oraz przemocy. Zaś tę ostatnią bardzo szybko wielu z nas już dawno zaczęło traktować jako akceptowalny, czasem wręcz preferowany, sposób na rozwiązywanie sporów. W polityce, w której coś takiego jak pokojowa niezgoda wydaje się czymś egzotycznym, przywykliśmy do załatwiania (bo niekoniecznie rozwiązywania) konfliktów z użyciem przemocy. Akceptacja wojny, a więc największej możliwej emanacji przemocy, jako typowego elementu infrastruktury stosunków międzynarodowych odwraca naszą uwagę od pokoju, który powinien stanowić cel i wartość samą w sobie. Porażką współczesnego relacjonowania konfliktów jest to, że niejeden zapyta – dlaczego właściwie pokój powinien być w taki sposób traktowany. Nieustannie można odnieść wrażenie, że im więcej czasu upływa od zakończenia II wojny światowej (kiedy to, z przyczyn oczywistych, o pokoju mówiło się głośniej, częściej i wyraźniej, niż kiedykolwiek) tym mniej pamiętamy o pokoju. A wojny przecież wcale się nie skończyły. Ba, „dzięki” mediom nierzadko towarzyszą nam przy śniadaniu. Wojna przestała być wyjątkowa, a pokój wraz z nią. Dewaluacja doniosłego znaczenia i ciężaru tych zjawisk doprowadziła do sytuacji, w której media stanęły przed cynicznie prostym wyborem – co sprzeda się lepiej? Odpowiedź dziś już znamy. Pokój odszedł więc do lamusa, a wojnę w rzeczywistości rządzonej prawem popytu i podaży należało potraktować jak produkt, także dziennikarski. Z tego powodu, ze sporą dozą przykrości, zaryzykowałabym stwierdzenie, że dla wolnego od wojny odbiorcy wojna to zjawisko popkulturowe. Znacznie mniej stricte polityczne, społeczne, psychologiczne i przede wszystkim – realne. Dochodzimy tym samym do najważniejszego pytania w niniejszym artykule – w jaki sposób relacjonować wojny, aby jednocześnie promować pokój?
RELACJONOWANIE KONFLIKTÓW TO NIE TYLKO „DZIENNIKARSTWO WOJENNE”
Powyższe pytanie rodzi także kolejne – o rodzaj relacjonowania konfliktów, preferowany przez dziennikarzy. Uściślijmy jednak w pierwszej kolejności jedną kwestię – co do zasady, „relacjonowanie konfliktów zbrojnych” to nie do końca (i nie tylko) tzw. „dziennikarstwo wojenne”. To ważne, aby uchwycić pewne różnice. Conflict reporting to określenie, które znacznie lepiej przyjęło się w nomenklaturze anglosaskiej, w Polsce rzadko używamy tego terminu. Zastąpiliśmy więc relacjonowanie konfliktów dziennikarstwem wojennym. I na tym etapie pojawia się pewna nieścisłość, a wręcz błąd. „Dziennikarstwo wojenne” na samym gruncie językowym nie zostawia nam bowiem miejsca dla pokoju. Przeciwnie jest w przypadku „relacjonowania konfliktów”, które mieści w sobie zarówno dziennikarstwo wojenne, jak i dziennikarstwo pokojowe.
Conflict reporting to zarówno przekaz w prasie, literaturze, telewizji, mediach internetowych czy, coraz częściej, mediach społecznościowych. Specyfika danego medium będzie oczywiście wpływała na kształt relacjonowania konfliktów – inne elementy będzie zawierało dziennikarstwo stricte skupione na mediach społecznościowych, a zupełnie inny będzie 300-stronicowy reportaż. Co za tym idzie – będą to również różni autorzy. Każda zmienna ma wpływ na ostateczny kształt danego przekazu. A końcowo – komunikat i tak będzie dziełem odbiorcy.
Zdecydowana większość relacjonowania konfliktów zbrojnych będzie reprezentowała dziennikarstwo wojenne, nie pokojowe. Mam oczywiście na myśli mainstream, czyli media głównego nurtu – te najpoczytniejsze – bo to one najczęściej mają wpływ na kształtowanie postaw i świadomości odbiorców. Marna popularność dziennikarstwa pokojowego nie powinna oczywiście nikogo dziwić, skoro ów termin nie jest nawet powszechnie znany. Nie oznacza to jednak. że dziennikarstwo pokojowe nie istnieje, a jego praktykowanie jest niemożliwe. Jest ono niesamowicie potrzebne – czy przemilczane historie nie mówią o nas najwięcej?
CECHY DZIENNIKARSTWA WOJENNEGO
W pierwszej kolejności należy przedstawić elementy, które przemawiają za uznaniem danego przekazu za dziennikarstw stricte wojenne. Tego typu dziennikarstwo ukazuje wojnę „z góry”, co politolog Siergiej Miedwiediew trafnie porównał do gry w kółko i krzyżyk. Natura konfliktu jest bowiem pomijana, narracja skupia się raczej na fizycznych efektach konfliktu i tym, co widoczne „gołym okiem”, co stanowi jedną z trzech największych pułapek dziennikarstwa wojennego, tzw. DMA traps – „A” odpowiada tutaj armageddonowi. Charakterystycznym elementem jest także upraszczanie złożoności konfliktu – najczęściej dzieli się go na dwie strony, nie zważając na faktyczną liczbę aktorów. Jest to druga „pułapka” z DMA traps – „D” odpowiada tutaj dualizmowi, który często skutkuje opisywaniem konfliktów jak wojen dobra ze złem, co oczywiście w żadnym wypadku nie odpowiada rzeczywistości i prowadzi do nadawania stronom konfliktu cech pozytywnych (dla tzw. „naszych”) i negatywnych (dla wrogów, czy niepopieranej grupy). Cele danych stron również są uproszczone – często mowa jest o „wygranej”, choć nie do końca wiadomo, co owa wygrana miałaby dokładnie oznaczać. To z kolei prowadzi do odrzucenia orientacji win-win, ponieważ narracja sugeruje, że „wygrać” może tylko jedna ze stron – a na pewno nie o to chodzi w ustanowieniu pokoju. Typowe dla war journalism jest też szukanie winnych – zwraca się szczególną uwagę na to, kto jako pierwszy „podniósł broń” i znajduje się kozły ofiarne, czyli konkretne jednostki, którym przypisuje się całą odpowiedzialność za wybuch konfliktu. Do niepotrzebnych uproszczeń prowadzi także wybiórczość – czynniki opisywane są bardzo selektywnie, brakuje kompleksowego opisu, który pozwalałby zrozumieć specyfikę konfliktu. Bardzo często pojawia się retoryka „my versus oni”, co doprowadza do dehumanizacji wybranej strony, co trudno nazwać humanitarnym i pokojowym. Typowa jest także reaktywność, która objawia się tym, że autor w swojej narracji sprawia wrażenie, jakoby „czekał” na eskalację przemocy, wieszcząc pogorszenie sytuacji. Nieodłączny jest także element propagandowy – eksponuje się tylko przekłamania wybranej strony, sprzyjając tej popieranej. War journalism jest także zorientowane na konkretne elity – uwagę poświęca się żołnierzom jednej ze stron, mówiąc niejako „w ich imieniu”, a ekspozycja osób odpowiedzialnych za przemoc jest asymetryczna. Jeśli natomiast chodzi o działania pokojowe, to eksponuje się inicjatywy podjęte przez przedstawicieli elit, a nie przez „zwykłych ludzi”. Charakterystyczna jest także orientacja na wspomnianą wcześniej „wygraną”, rozumianą płytko, najczęściej jako zawieszenie broni. Oddolne inicjatywy są pomijane, nie promuje się pokojowych pomysłów zakończenia konfliktu, eksponuje się konfrontację, w szczególności tę najkrwawszą. Typowy jest także manicheizm, czyli trzecia pułapka z DMA traps – wieszczona jest potencjalna nowa wojna, według autora próżno poszukiwać jakiejkolwiek wiary w polepszenie sytuacji, przekaz jest całkowicie pozbawiony optymizmu.
KONSEKWENCJE DZIENNIKARSTWA WOJENNEGO
Współczesne konflikty zbrojne, wpisujące się w konflikty ponowoczesne, stanowią wojny o wysokim poziomie skomplikowania – często to umiędzynarodowione wojny domowe, które toczą czasami dziesiątki stron (vide trwająca już dekadę, zapomniana wojna w Syrii), stanowią areny zmagań w ramach wojen zastępczych i stały się polami realizacji interesów rozmaitych aktorów państwowych i niepaństwowych. Współczesne konflikty obejmują sferę cywilną, narażając tysiące istnień. Uproszczenia typowe dla war journalism prowadzą do licznych przekłamań oraz nie piętnują wojny jako zjawiska. To z kolei nie skutkuje promowaniem humanitaryzmu i oswaja, wręcz znieczulając, audytorium na przemoc, która nie powinna jawić się jako sposób rozwiązywania konfliktów. Warto także spojrzeć na konsekwencje tego typu relacjonowania konfliktów z perspektywy stron konfliktów (i postrzegania stron konfliktów). Dla ofiar po stronie faworyzowanej ów przekaz staje się szybkim usprawiedliwieniem zemsty i ewentualnej eskalacji przemocy. Z kolei dla pozostałych, stygmatyzowanych stron konfliktów ów przekaz może powodować mobilizację do unieszkodliwienia wrogów i „wymierzania sprawiedliwości”. Zaś stygmatyzacja medialna jednej ze stron może nawet przekonać społeczeństwo do tego, że wojna jest jedynym słusznym rozwiązaniem w polityce zagranicznej państwa. Najbardziej jaskrawym, nie tak odległym przykładem takiej sytuacji była kampania medialna w USA (i nie tylko, w Polsce, na mniejszą skalę, także) poprzedzająca agresję Stanów Zjednoczonych na Irak w 2003 roku. „Dzięki” niej zdecydowana większość Amerykanów poparła nielegalną, opartą na fałszywych i cynicznych dowodach decyzję o interwencji w państwie Saddama Husajna. Warto w tym miejscu wspomnieć o tzw. efekcie CNN, który polega na tym, że media mają bezpośredni wpływ decyzje polityków i kształtowanie polityki. Chyba wszyscy wolelibyśmy, aby efekt CNN częściej miał miejsce przy okazji dziennikarstwa pokojowego, aniżeli wojennego – tak się jednak dzieje o wiele rzadziej i dlatego to właśnie dziennikarstwo pokojowe jest nam dziś tak potrzebne. Nadużyciem nie będzie w mojej opinii stwierdzenie, iż dziennikarstwo wojenne legitymizuje i oswaja wojnę oraz przemoc, działając na niekorzyść humanitaryzmu i pokoju, które powinny stanowić podstawowe wartości nie tylko w stosunkach międzynarodowych, ale także i w życiu każdego człowieka.
CECHY DZIENNIKARSTWA POKOJOWEGO
W opozycji do powyższego stoi natomiast peace journalism. W przeciwieństwie do war journalism, tutaj nacisk położony jest na naturę konfliktu – identyfikowane są rozmaite strony konfliktu razem z ich interesami i celami, przytaczane są możliwe skutki wojny, uwidacznia się te implikacje, które można uznać za „niewidoczne” na pierwszy, pobieżny rzut oka. Charakterystycznym zabiegiem jest przedstawianie historii ludzi (z różnych stron konfliktu), które mają za zadanie pokazać, w jaki sposób wpłynęła na nich przemoc – na codzienność, psychikę, tkankę społeczną, środowisko naturalne, w którym funkcjonują czy ich kulturę. Samo zjawisko wojny jest stygmatyzowane – zamiast stygmatyzowania którejkolwiek ze stron konfliktu. Dziennikarstwo pokojowe dąży do humanizacji – odchodzi się od prezentowania elementów stricte militarnych (np. pomija się szczegółowy przebieg operacji bojowych). Eksponuje się wysiłki na rzecz powstrzymania przemocy. Przeciwieństwem w stosunku do dziennikarstwa wojennego będzie także orientacja na prawdę, nie propagandę, bowiem (w miarę możliwości) ukazuje się przekłamania każdej strony, a nie tylko wybranej. Odbiega się także od orientacji na elity, poświęcając więcej uwagi ludności. Mówi się o cierpieniu nie tylko żołnierzy, ale także cywili – dzieci, kobiet, mężczyzn, osób starszych, a nawet zwierząt i przyrody, nie zapominając, że one także chronione są konwencjami międzynarodowymi. Zaznacza się, że za przemoc nie odpowiada tylko jedna strona, lecz rozmaite osoby reprezentujące różne grupy interesu. W odniesieniu do procesu pokojowego istotna jest także orientacja na potencjalne sposoby rozwiązania konfliktu. Poświęca się więcej uwagi wszystkim, którzy działają na rzecz implementowania pokojowych rozwiązań i eksponuje się działania, które miały zapobiec eskalacji przemocy. Peace making jest tutaj rozumiane jako brak przemocy i kreatywność w doprowadzaniu do pokoju, a nie zaledwie jako zawieszenie broni. Jako szczególnie ważne uważa się w tym kontekście nie tylko strony wojujące, ale całą strukturę społeczną i kulturę, która również wymaga odbudowania. Język z kolei jest pozbawiony emocjonalnego nacechowania względem którejkolwiek ze stron, bowiem wychodzi się z założenia, że każdej z nich należy się równe traktowanie.
KONSEKWENCJE DZIENNIKARSTWA POKOJOWEGO
Wydaje się, że peace journalism sprzyja promowaniu humanitaryzmu i postaw dalekich od tych, które sprzyjają militaryzmowi i przemocy. Znacznie łatwiej według takiego wzoru uchwycić istotę współczesnych konfliktów, które ze względu na swój wysoki poziom skomplikowania i przewlekłość oraz specyficzne uwarunkowania (kulturowe, społeczne, polityczne, etc.) wydają się trudne do zrozumienia z dystansu. Problem polega jednak na tym, że ten rodzaj dziennikarstwa jest zwyczajnie o wiele bardziej wymagający. Dziennikarz musi dysponować dużą wiedzą na temat samego konfliktu, powinien znać specyfikę danego państwa/państw oraz stron walczących, a najlepiej, gdyby znał też odpowiednie języki. Faktem jest również to, iż tego typu relacje gromadzą mniejsze grono odbiorców, co z czysto biznesowego punktu widzenia, który towarzyszy dużym mediom, jest nieopłacalne. Co jeszcze niesamowicie istotne – konsekwencje dziennikarstwa pokojowego wydają się kluczowe dla stron konfliktu, czyli życia setek ludzi. Dla ofiar po każdej stronie konfliktu taki przekaz jest po prostu jednoznaczny: należy natychmiast zaprzestać przemocy. Dla pozostałych zaangażowanych aktorów to natomiast wezwanie (a czasem nawet inspiracja) do tego, aby na rzecz pokoju działać pokojowymi środkami, a nie, jak w (niestety) słynnej maksymie – chcąc pokoju szykować się na wojnę. Współcześnie, przy tak ogromnym wpływie mediów na politykę, reakcja na przemoc będzie zależała głównie od tego, co dostarczy nam telewizja, media społecznościowe i prasa.
PUNKT WIDZENIA ZALEŻY OD PUNKTU SIEDZENIA (AUTORA)
Warto zwrócić także uwagę na to, w jaki sposób pracuje dany dziennikarz – czy będzie to tzw. parachute journalist (dziennikarz, który pojawia się w miejscu konfliktu tylko na chwilę), embedded journalist (osadzony wraz z siłami zbrojnymi), freelancer (samodzielny, niezależny dziennikarz), dziennikarz osadzony w miejscu konfliktu na stałe (np. przy redakcji zagranicznej) czy dziennikarz, który nigdy w miejscu konfliktu nawet nie był. Ma to ogromne znaczenie dla samej percepcji konfliktu przez dziennikarza. Inne spojrzenie będzie prezentował dziennikarz osadzony przy siłach zbrojnych, który de facto staje się wówczas ich częścią i jest w takim samym stopniu celem „wroga”, jak i żołnierze. W sytuacji ciągłego zagrożenia życia łatwo o zmianę percepcji i radykalizację postaw. Inny ogląd sytuacji będzie miał dziennikarz niezależny, który w mniejszym stopniu przebywa z wojskiem i częściej jest w stanie docierać do ludności cywilnej i poznać arenę konfliktu „od kuchni”. Niebagatelne znaczenie mają także poglądy i afiliacja samego dziennikarza, które bezpośrednio wpływają na rodzaj prezentowanego przezeń dziennikarstwa. Dodatkowo, istotne jest również, czy dziennikarz korzysta z pomocy fixera, który najczęściej jest osobą pochodzącą z miejsca konfliktu – zna język, kulturę, społeczeństwo i jest w stanie dotrzeć do osobowych źródeł informacji, bez których trudno o cenne informacje, a także jest w pewnym stopniu w stanie poprawić dziennikarza lub mu doradzić. Dlatego warto czasami zerknąć na notkę o autorze – nie po to, aby uprzedzić się do jego publikacji, ale żeby móc prawidłowo zidentyfikować uwarunkowania jego pracy i tym samym przekazu, który tworzy.
KIEDY PISAĆ O WOJNIE (I POKOJU)?
Zapytacie – co to w ogóle za pytanie? Jest wojna – pisać o wojnie. Jest pokój, to jest – po co drążyć temat? Po poprzednich akapitach wiemy już jednak, że jeżeli chcemy o wojnie pisać pokojowo, to praca nie kończy się wraz z zawieszeniem broni, powołaniem rządu czy podpisaniem stosownych traktatów. Wówczas teoretycznie, tak, być może i wojna się skończyła. Ale czy zaczął się pokój?
Krzyknięto do nas: „Zwycięstwo!” (…) Pamietam swoje pierwsze uczucie – radość. I od razu, w tej samej chwili – strach! Panika! Panika! Jak tu dalej żyć? (…) Przedtem bałyśmy się śmierci, a teraz życia – to było jednakowo straszne.
Swietłana Aleksijewicz – Wojna nie ma w sobie nic z kobiety
Zakończenie wojny to dopiero szansa na pokój, nie jego magiczne ustanowienie. Wówczas społeczność dotknięta konfliktem potrzebuje tyle samo uwagi, co podczas wojny. Powszechnym jest jednak zapominanie o tym etapie, mimo jego ogromnego skomplikowania i wyzwań, które mu towarzyszą. Nie trzeba chyba szczególnie tłumaczyć, że trudno promować pokój, skoro media notorycznie tracą zainteresowanie odbudowywaniem społeczeństwa i relacji międzyludzkich, struktur państwowych, kultury, środowiska i wszystkich innych aspektów, które wojna po prostu pogrzebała. Takie państwa bardzo szybko stają się zapomniane w powszechnej świadomości, w momencie, kiedy potrzebują ogromnego wsparcia i uwagi.
Inną kwestią jest oczywiście zapominanie o wojnach wtedy, kiedy trwają zbyt długo. Tutaj pojawia się także zjawisko domestykacji – znacznie częściej poświęca się uwagę danemu konfliktowi, jeśli w jakiś sposób dotyczy on danego państwa. Najprościej pokazać to na przykładzie Polski – konflikt na wschodzie Ukrainy przez lata cieszył się ogromną popularnością w mediach, natomiast trwające w tym samym czasie konflikty na Bliskim Wschodzie stanowiły wręcz margines. Najwięcej pisało się o nich wtedy, kiedy stało się coś „wyjątkowego”, czyli wyjątkowo wstrząsającego. To właśnie pułapki narracji skupionej na militaryzmie – tzw. medialne istnienie tematu związane jest wówczas bezpośrednio z występowaniem eskalacji przemocy, stanowiącej medialną sensację.
A gdyby pisać o wojnie (i pokoju), zanim do niej dojdzie? Wojny nie wybuchają z dnia na dzień, to często skomplikowane i wieloletnie procesy. Odpowiedzialność za zapobieżenie wojny nie leży już tylko po stronie polityków czy lokalnej ludności, ale także po stronie mediów. Szczególnie, że efekt CNN istnieje i może, ale nie musi, kogoś skrzywdzić.
10 PODSTAWOWYCH ZASAD DZIENNIKARSTWA POKOJOWEGO
W ramach podsumowania uściślijmy, jakie zasady powinny towarzyszyć dziennikarstwu pokojowemu:
1. Podstawowym celem dziennikarstwa pokojowego jest poszerzenie dyskursu medialnego na temat danego konfliktu tak, aby rozmawiać o jego pokojowych, pojednawczych, niemilitarnych, humanitarnych aspektach. To nie obrona czy tłumaczenie.
2. Należy pamiętać o kilku kluczowych aspektach dotyczących faktów, które zawiera przekaz:
– niestety, fakty zawsze są selektywnie dobrane, nie da się napisać o wszystkim, choćbyśmy bardzo tego chcieli. Z tego powodu, zawsze możliwe jest dobranie również faktów związanych z aspektami pokojowymi;
– czas może zniekształcać fakty – czasem od daty pisania tekstu do jego publikacji mija trochę czasu, co zawsze należy mieć na względzie;
– niektóre fakty bywają tłumione i ukrywane – to może realnie wpływać na pokojowe rezultaty w rzeczywistości, dlatego pokojowych aspektów nie należy odkładać na później;
– warto rozważać potencjalne fakty – elementy predykcji mogą skutkować kreatywnymi pomysłami na osiągnięcie trwałego pokoju.
3. Tworząc przekaz o charakterze pokojowym, należy pamiętać o następujących elementach:
– tekst/narracja dotyczące stron konfliktów takich jak np. rządy państw muszą zostać zestawione ze stanowiskiem stron przeciwnych w konflikcie;
– jeżeli któraś ze stron posiada ukryte intencje, możliwe jest dopatrzenie się podtekstów – warto wykonywać własne śledztwa i weryfikować to, co wiemy od rozmówców;
– należy zawsze pamiętać o kontekście danego konfliktu, dotyczącym wszystkich stron, celów i problemów dotyczących płci, klasowości czy mitów narodowych – dziennikarstwo pokojowe stara się nie pomijać żadnego czynnika, dzięki któremu odbiorca jest w stanie poznać szerszy kontekst.
4. Relacjonując wojenne akty przemocy większy nacisk powinien zostać położony na ofiary, ich cierpienie oraz sposoby jego złagodzenia. Należy unikać wspomnianych wcześniej DMA traps. Akty przemocy nie powinny być opisywane zaledwie jako działalność „tych złych” – tutaj również należy zwrócić uwagę na szerszy kontekst.
5. Należy zawsze dbać o język, w szczególności, kiedy oddajemy głos stronom konfliktu – właściwie cytować strony, opisując jedne wypowiedzi jako „twierdzenia” a inne np. jako zaledwie „tłumaczenia”.
6. Termin „pokój” winien być traktowany z dużą ostrożnością. To wiele więcej niż zawieszenie ognia czy podpisanie traktatu. Pisząc o procesach pokojowych zawsze należy zwracać uwagę na to, czy strony potraktowane zostały równo – nie każde warunki ustanowienia pokoju są sprawiedliwe.
7. Bezwzględnie należy unikać określania przedstawicieli dowolnej ze stron mianem terrorystów. W dziennikarstwie pokojowym dużą wagę przywiązuje się do tego, w jaki sposób strony same się nazywają. Jeśli dochodzi do aktów terroryzmu – stygmatyzowane powinno być przede wszystkim zjawisko, a nie sprawcy.
8. Należy skupiać się na poszukiwaniu propozycji i działań zmierzających do ustanowienia pokoju – nie tylko na aktach przemocy i szeroko rozumianych tragediach.
9. Warto porzucić przekonanie o tym, że pokój może nastać tylko dzięki rządom. Rządy mają znaczenie, ale ich decyzje mogą okazać się bezużyteczne, jeżeli nie zostaną poparte przez opinię publiczną i społeczeństwa.
10. Głos należy oddać każdemu – nie tylko politykom. Pokój należy do wszystkich.
ŚWIADOMOŚĆ WYZWANIA
Z pewnością należy stwierdzić, iż conflict reporting to niesamowicie skomplikowany rodzaj dziennikarstwa, z którym wiąże się ogrom wyzwań. Jest to naturalnie zawód bardzo ryzykowny i wymagający – nie tylko odwagi, ale także wiedzy i doświadczenia. Bez wątpienia, jego najtrudniejszym wariantem jest właśnie peace journalism. Pozostaje zatem odpowiedzieć na pytanie postawione na początku. Czy dziennikarstwo wojenne może być pokojowe? Z całą pewnością może, choć praktyka dowodzi, że promowanie pokoju i odłożenie na bok interesów politycznych i o wiele bardziej atrakcyjnej od pokoju przemocy wciąż stanowi dla mediów ogromne wyzwanie. Pomimo tego – pokojowe dziennikarstwo wojenne jest możliwe i powinno doczekać się znacznie lepszej promocji. Łatwy dostęp do mediów oraz literatury daje nam bowiem przywilej nauki o wojnie bez osobistego doświadczania jej. Spojrzenie na wojnę oczami dziennikarza czy reportera, który promuje pokój i humanizm to jedyny sposób, aby nie zapominać historii i wyciągać z niej odpowiednie wnioski. Osobiście wierzę, że za pośrednictwem odpowiednio zbudowanego przekazu pokojem da się zarażać.
Wojna nie uwiedzie nikogo, kto ją widział i przeżył. Pociąga tylko tych, którzy nie wiedzą, jaka jest naprawdę.
Wojciech Jagielski – Wszystkie wojny Lary
ŹRÓDŁA
Aleksijewicz S., Wojna nie ma w sobie nic z kobiety, wyd. Czarne, 2015.
Fong L., Yang N., Framing Analysis of Conflict: War / Peace Journalism, ,,The Journal of the South East Asia Research Centre for Communications and Humanities” vol. 1, no. 1, 2009.
Galtung J., Peace Journalism as an Ethical Challenge, ,,GMJ: Mediterranean Edition” 1(2), fall 2006.
Jagielski W., Wszystkie wojny Lary, wyd. Znak, 2015.
Joye S., Domesticating distant suffering: How can news media discursively invite the audience to care?, ,,International Communication Gazette” vol 77(7), Los Angeles 2015.
Lynch J., McGoldrick A., Peace Journalism. What is it? How to do it?, Reporting The World, 2000.
Miedwiediew S., Powrót rosyjskiego Lewiatana, wyd. Czarne, 2020.
Nohrstedt S. A., Ottosen R., New Media in New War Journalism. Professional and Legal Challenges in Conflict Reporting, Oslo 2017.
Nohrstedt S. A., Ottosen R., Riegert K., From Persian Gulf to Kosovo – War Journalism and Propaganda, ,,European Journal of Communications” 15(3), 2000.
Ottosen R., Peace journalism: A proposition for conceptual and methodological improvements, ,,Global Media and Communications” vol. 11 (3), 2015.
Tuosto K., The “Grunt Truth” of Embedded Journalism: The New Media/Military Relationship, ,,Stanford Journal of International Relations” vol. 10, no. 1, 2008.