Arabia Saudyjska to jedna z dwóch monarchii absolutnych na świecie. To także jeden z najważniejszych aktorów bliskowschodnich i kandydat do miana hegemona w regionie. Imię następcy tronu — Mohammada bin Salmana — w zeszłym roku było jednym z najczęściej pojawiających się w światowych mediach. Ostatnie wydarzenia wskazywać mogą jednak, że Królestwo ma pewne kłopoty.
KLĄTWA ROPY NAFTOWEJ?
Arabia Saudyjska słynie z bogactwa i to właśnie ono stanowi jej największy atut i kartę przetargową na arenie międzynarodowej. Jest to również jeden z najistotniejszych fundamentów samego państwa, gwarantujący sprawność jego funkcjonowania. Z tym nierozerwalnie połączona jest rodzina królewska. Tymczasem zasobność saudyjskiego (czyli królewskiego) skarbca stopniowo się zmniejsza. Aż 5% wydatków państwowych to wynagrodzenie dla rodziny królewskiej (za sam fakt należenia do niej). Warto tutaj przypomnieć, że założyciel dynastii miał ponad setkę dzieci, a owo wynagrodzenie otrzymują całe rodziny tych potomków. Państwo utrzymuje się przede wszystkim ze sprzedaży i wydobycia ropy naftowej, co stanowi aż 90% wpływów do budżetu państwowego i czyni je tzw. państwem rentierskim. Arabia Saudyjska posiada jednocześnie największe złoża tego surowca na świecie, jednak wyczerpują się one bardzo szybko. OPEC oszacowała, że w takim tempie wydobycia wystarczy ich na mniej niż 70 lat, co dla władz stało się sygnałem alarmującym i pobudzającym do zmiany polityki. Zmniejszone wpływy do budżetu odczuwalne są szczególnie wtedy, kiedy cena ropy spada — wówczas wskazana jest oszczędność, do której Saudowie nie są przyzwyczajeni. Problem tkwi także w strukturze zatrudnienia — większość Saudyjczyków zatrudniona jest w sektorze państwowym. Sektor prywatny natomiast daje zatrudnienie głównie cudzoziemcom. Dodatkowo, KSA prowadzi dwie wojny — w Jemenie (o której pisaliśmy tutaj) i w Syrii — co wiąże się z ogromnymi kosztami.
EROZJA SYSTEMU?
System polityczny w Arabii Saudyjskiej jest w pełni oparty na szariacie. Koran i sunna proroka są bezpośrednio uznawane za konstytucję, co wprost zapisane zostało w art. 7 Podstawowego prawa o sprawowaniu rządów i każdy inny akt prawny musi być z tym w pełni zgodny. Podstawą ideologiczną państwa saudyjskiego jest wahhabizm, czyli fundamentalistyczna i skrajnie konserwatywna odmiana islamu sunnickiego. Połączenie wahhabizmu z władzą państwową nastąpiło w XVIII wieku w wyniku zawarcia sojuszu Muhammada bin Sauda z Muhammadem ibn Abd al-Wahhabem. W sunnickim wariancie systemu prawnego nie istnieje oddzielenie teologii od prawa, jakie znamy w zachodnim rozumieniu. Tym sposobem, do dziś, owo połączenie sacrum i profanum obejmuje zarówno stosunki międzyludzkie, jak i relację człowiek-Bóg — co określa się mianem szariatu. Na straży tego systemu stoi osoba króla, który w pierwszej kolejności nazywany jest Strażnikiem Dwóch Świętych Meczetów.

Jakie wnioski dla współczesnej Arabii płyną z tej krótkiej charakterystyki obowiązującego w niej systemu? Nie odpowiada on rzeczywistości społecznej. Sunnizm od pewnego czasu znajduje się w kryzysie, szczególnie w państwach arabskich. Tempo zmian w krajach takich, jak Arabia Saudyjska jest ogromne, natomiast nie nadążają za nimi wykształcone tam wzorce kulturowe. Systemy oparte na szariacie są wszechogarniające, trudno dokonać w nich radykalnych zmian (vide Arabska Wiosna). Dodatkowo rentieryzm, który obserwujemy w KSA, sprzyja umacnianiu autorytaryzmu (nie zawsze, czego dowodzi np. Norwegia, lecz bywa istotnym czynnikiem). Umowa społeczna wygląda zupełnie inaczej aniżeli w państwach demokratycznych — obywatele Arabii nie płacą podatków, to władze zapewniają im podstawowe towary i usługi (do niedawna mieszkańcy Arabii nie znali nawet podatku VAT). Umowa polega na tym, że obywatele są lojalni, a monarcha im za to płaci. Autorytarnemu władcy, takiemu jak np. król Arabii Saudyjskiej, zależy na tym, aby obywatele byli skupieni na swojej sferze prywatnej i aby w żadnym razie nie angażowali się w politykę. Tego rodzaju bierność polityczna w czasach masowego dostępu do informacji jest gwarantem przetrwania saudyjskiego systemu. Władza bowiem straciła jedno z podstawowych narzędzi manipulacji — monopol na informację. Znaczna większość populacji tego kraju to ludzie młodzi, którzy świadomi są tego, jak wygląda życie na Zachodzie. Są przecież bogaci, stać ich na podróże i technologie. Tymczasem potomkowie fundamentalistów wahhabickich — asz-Szajhowie — dalej są u władzy. To powoduje swego rodzaju dysonans. Dostrzegł to następca tronu, Mohammad bin Salman. Deklaruje on liczne zmiany i „liberalizację” islamu, o czym pisaliśmy m.in. tutaj. To stanowi kolejny element, który można uznać za zarzewie kryzysu.
NASTĘPCA TRONU — KONTROWERSJE I WIZJA 2030
MBS, którego owym skrótem zwykły już określać zachodnie media, jest osobą bardzo młodą — ma 32 lata. To najmłodszy następca tronu w historii Arabii Saudyjskiej. Dodatkowo niezgoda w rodzinie królewskiej zapanowała już wtedy, kiedy król Salman zmienił swojego następcę, właśnie na młodego Mohammada. Przyszły król ma przed sobą nie lada wyzwanie — sprostać oczekiwaniom rodziny królewskiej oraz społeczeństwa. Konsolidację władzy rozpoczął jeszcze w zeszłym roku aresztowaniami jednych z najważniejszych osobistości z rodziny Saudów (więcej tutaj). W zeszłym tygodniu poczynił kolejne podobne kroki — wraz ze swoim ojcem, królem Salmanem, wymienił dowództwo wojskowe. Tego rodzaju „czystki” nie powinny dziwić. Polityka zagraniczna prowadzona przez MBSa jest agresywna i nieskuteczna. Zaangażował Arabię Saudyjską w wojnę w Syrii, wojnę w Jemenie (która już nazywana jest saudyjskim Afganistanem lub Wietnamem), wywołał kryzys w relacjach z Katarem, stosuje wojenną retorykę wobec Iranu (i vice versa) oraz usilnie dąży do jeszcze głębszego pogorszenia relacji z Libanem. Efektywność tej polityki pozostawia wiele do życzenia, a przecież pochłania ona ogromne koszty.

W tym momencie spojrzeć należy na politykę wewnątrz Królestwa. Już możemy obserwować pierwsze działania związane z łagodzeniem pewnych obyczajów dotyczących kobiet — od lutego mogą one zakładać własne firmy bez zgody mężczyzny, w zeszłym tygodniu ogłoszono możliwość służby w armii, w styczniu po raz pierwszy zostały wpuszczone na stadiony piłkarskie, od czerwca będą mogły prowadzić samochód, a do 2030 roku mają stanowić 1/3 wszystkich zatrudnionych. Ponadto, Wizja 2030 mocno koncentruje się na szeroko rozumianej rozrywce, na którą wydane mają zostać 64 mld dolarów (!). Planuje się organizację 5 tysięcy festiwali i koncertów, budowę Miasta Zabaw na pustyni (à la Las Vegas), w marcu otwarte mają być kina (do 2030 roku ma być ich ponad 300). Poza tym powstać mają liczne kurorty, pola golfowe itp. Nasuwa się pytanie: po co? Skoro skarbiec jest wyraźnie dziurawy, trzeba go jakoś załatać. A najlepiej, aby załatali go sami obywatele. Rozrywka kosztuje nie tylko inwestorów i wykonawców, ale także jej użytkowników. Osoby poniżej 30. roku życia stanowią 3/4 ponad 30-milionowej populacji. MBS liczy właśnie na nich (i ich portfele). Nowe obiekty to także nowe miejsca pracy (ma ich być ćwierć miliona), co miałoby być lekiem na bezrobocie, które w 2017 roku wyniosło prawie 13%.
PERSPEKTYWY
Sytuacja gospodarcza (pogarszająca się od drastycznego spadku cen ropy w 2014 roku) oraz trwająca seria porażek w polityce zagranicznej w połączeniu z systemem opartym na fundamentalizmie islamskim generuje przed władcami Arabii Saudyjskiej ogromne wyzwania. Następca tronu zdaje się być w pełni świadomy tego, jakie reperkusje mogłyby za sobą pociągnąć nieodpowiednie decyzje oraz eskalujące w rodzinie królewskiej spory. Te ostatnie przedostały się poza szczelnie zamknięte drzwi, co nie umknęło uwadze społeczeństwa. Na szczęście, Saudyjczykom jeszcze nie brakuje chleba. Brakować może jedynie igrzysk. Mohammad bin Salman tym starym jak świat sposobem chce utorować sobie drogę do sukcesu. Czas pokaże, czy faktycznie odmieni oblicze Królestwa.
Źródła:
- aljazeera.com;
- bbc.co.uk;
- cnn.com;
- reuters.com;
- theguardian.com;
- tygodnikpowszechny.pl;
- G. Małachowski, System Konstytucyjny Arabii Saudyjskiej, Warszawa 2011.